Recenzja „300: Rise of an Empire”
Recenzja „300: Rise of an Empire”
Anonim

Może nie kusić przypadkowych kinomanów tak łatwo, jak jego poprzednik, ale Murro udaje się dostarczyć 300 kontynuacji, którą fani będą z przyjemnością oglądać.

Historia 300: Rise of an Empire podąża za ateńskim generałem Temistoklesem (Sullivan Stapleton) w bitwie pod Artemizjum - jednocześnie przeplatając się z wydarzeniami z 300 (tj. Bitwa pod Termopilami). Podczas pierwszej próby inwazji imperium perskiego na Grecję Temistokles i jego armia skutecznie bronili greckiego wybrzeża w bitwie pod Maratonem - śmiertelnie raniąc króla Dariusza I (Yigal Naor), ojca Kserksesa (Rodrigo Santoro) i mentora bezwzględnej Artemizji (Eva Greene).

Gdy król umiera, Artemizja formułuje plan zemsty na Grekach, zamieniając naiwnego (i tchórzliwego) księcia Kserksesa w podobną do Boga postać, której Imperium Perskie ma się sprzymierzyć. Dziesięć lat później Kserkses powraca z niszczycielską siłą inwazyjną - walcząc z królem Leonidasem i jego spartańskimi wojownikami na lądzie w Gorących Wrotach, podczas gdy Artemisia walczy z Temistoklesem i grecką marynarką na morzu. Podobnie jak 300, Temistokles ma znaczną przewagę liczebną - jest zmuszony polegać na przebiegłości i sile zjednoczonej Grecji, jeśli ma nadzieję ponownie obronić swoją ojczyznę i odeprzeć najeźdźców Persów.

300: Rise of an Empire pojawia się osiem lat po oryginalnych 300 filmach Zacka Snydera, które zachwyciły publiczność gładkimi sekwencjami walki w zwolnionym tempie, ilustracyjną estetyką wizualną i intrygującą wariacją na temat prawdziwej bitwy pod Termopilami. Snyder powraca jako producent wykonawczy, ale obowiązki reżyserskie przekazał Noamowi Murro (Smart People), który stara się naśladować formułę 300, ale nie robi niczego nowego lub szczególnie zapadającego w pamięć. Ogólnie jest to odpowiednia kontynuacja, pełna akcji, machizmu, przesadnej przemocy i fantastycznych zwrotów akcji w rzeczywistych wydarzeniach - ale prawie każdy element jest nieco gorszy od oryginalnej wizji i wykonania Snydera. Fani oryginału zapewne z przyjemnością powrócą do przesadnej wersji greckiej historii Franka Millera; jeszcze 300:Rise of an Empire nie oferuje takiego samego uroku międzygatunkowego, jak jego poprzednik.

Główna fabuła jest użyteczna, wskakując i wychodząc ze scen wcześniej widzianych w 300, aby pomóc w rozwinięciu większej wojny z Kserksesem, a także historie Artemizji i Temistoklesa. Znane postacie drugoplanowe - takie jak Królowa Gorgo (Lena Headey) i Dilios (David Wenham) - powracają, by połączyć Rise of an Empire z poprzednią odsłoną, ale widzowie nie powinni oczekiwać, że spędzą dużo czasu ze Spartanami, ponieważ sequel jest ściśle skoncentrowany na konflikcie między Artemizją a Temistoklesem.

Frank Miller, Kurt Johnstad i Snyder służą jako scenarzyści i tworzą kolejną epicką wersję greckiej historii, z tymi samymi romantycznymi wyobrażeniami o honorze, wolności i pięknych śmierci - choć z nieco mniejszą głębią. Ci, którzy krytykowali oryginalną 300 za to, że jest stylem ponad treścią, stwierdzą, że stosunek wizualnego spektaklu do prowokującej do myślenia opowieści jest znacznie szerszy niż wcześniej - zapewnia taką samą ilość przesadnej akcji, ale jeszcze mniej rozwoju postaci i synergii tematycznej.

Temistokles jest znanym czołowym człowiekiem, ale brakuje mu tej samej grawitacji (i cytowanych zdań), co jego spartański poprzednik. Podczas gdy Leonidas był zuchwałym, ale sympatycznym wojownikiem, Temistokles jest znacznie bardziej wyrachowany i skruszony - co czyni go interesującym i bohaterskim, ale nie tak wciągającym do oglądania na ekranie. Mimo to Stapleton jest mocny w tej roli, przekazując rozsądek (i desperację), który odczuwa Themistocles - a jednocześnie lśni w ekscytującej (i krwawej) choreografii walki.

Jednak Artemisia jest bez wątpienia najbardziej przekonującym dodatkiem do filmu - zwłaszcza z Greenem w roli. Pomimo zbyt skomplikowanej historii i obsesyjnego poszukiwania wojownika, który jest naprawdę warty walki, postać odzwierciedla to, co jest wspaniałe w 300 - biorąc większe niż życie postacie historyczne, umieszczając je w podwyższonej serii prawdziwych wydarzeń, jednocześnie tworząc są one możliwe do odniesienia i fascynujące we współczesnym filmie (pomimo upływu dwudziestu pięciuset lat). Green całkowicie angażuje się w tę rolę, przedstawiając wielowarstwową nikczemność, której język jest równie szybki jak jej miecz - jest w stanie walczyć od stóp do głów z krzepkimi greckimi wojownikami, a także manipulować potężnymi perskimi dowódcami, aby wykonali jej rozkazy.

Niestety, drugoplanowa obsada jest znacznie mniej zdefiniowana. Powracające twarze są mile widzianym bonusem, ale każdy z wojowników Temistoklesa wpada w znajomy trop (niektóre z nich zostały już zbadane w 300): syn, który musi zasłużyć na szacunek ojca na pierwszej linii, i ogólny drugi w dowództwo, które spędza więcej czasu jako plansza rezonansowa dla Temistoklesa, niż w rzeczywistości walczy, itp … Pochodzenie Kserksesa dodaje kilka dodatkowych warstw do boskiego króla Rodrigo Santoro, ale Rise of an Empire, podobnie jak 300, ponownie wypycha postać - i perska machina wojenna - w tle, aby wyróżnić toczącą się bitwę (nie wspominając o pozostawieniu miejsca na kolejny sequel).

W rzeczywistości akcja jest przyklejona prawie wyłącznie do Temistoklesa, poza ujęciami nieokreślonych Greków, gdy ścierają się z pozbawionymi cech perskich persami. I chociaż walki są bardziej gwałtowne niż kiedykolwiek, ogólnie rzecz biorąc, są one niewielkim krokiem w dół. Główne sekwencje bitewne obejmują stałe fragmenty, które powinny wywołać reakcję fanów, ale w ogólnym podejściu Rise of an Empire brakuje innowacyjności i polotu oryginału Snydera. Walka na morzu to sprytna zmiana tempa, która pozwala na kilka świeżych pomysłów, ale gdy miecze uderzyły w tarcze w walce w zwarciu, jasne jest, że Murro walczył o znalezienie własnego stylu, jednocześnie uwzględniając elementy, których powracający kinomani oczekiwaliby po 300 sequelu (na przykład krwawe walki w zwolnionym tempie). Chwila po chwiliwszystko jest wystarczająco zabawne - w Rise of an Empire nie udaje się rozwinąć historii ani walki na miecze i piasek w jakikolwiek znaczący sposób.

300: Rise of an Empire gra również w 3D i IMAX 3D; Biorąc pod uwagę wizualną estetykę filmu, oba formaty są warte ulepszenia. Oszczędni widzowie mogą pójść na kompromis i pominąć podwyżkę cen IMAX (nie 3D), ale ulepszony dźwięk i przestrzeń na ekranie będą satysfakcjonujące dla każdego, kto zechce wydać dodatkową gotówkę.

Może nie kusić przypadkowych kinomanów tak łatwo, jak jego poprzednik, ale Murro udaje się dostarczyć 300 kontynuacji, którą fani będą z przyjemnością oglądać. Zachęcona urzekającym występem Evy Green i odpowiednim zastępcą Gerarda Butlera w Sullivan Stapleton, wciąż interesujące (i ekscytujące) jest badanie opowieści Franka Millera o wojnie grecko-perskiej. Niemniej jednak, podobnie jak prawdziwa bitwa o Artemisium - która często ustępuje miejsca w książkach historycznych bitwie pod Termopilami - trudno sobie wyobrazić, że Powstanie Imperium kiedykolwiek wyjdzie z wyniosłego cienia 300.

Jeśli nadal jesteś na płocie około 300: Rise of an Empire, sprawdź poniższy zwiastun:

-

(głosowanie)

___

300: Rise of an Empire trwa 102 minuty i ma ocenę R za silne, ciągłe sekwencje stylizowanej krwawej przemocy, sceny seksu, nagości i trochę języka. Teraz gra w kinach 2D, 3D i IMAX 3D.

Daj nam znać, co myślisz o filmie w sekcji komentarzy poniżej. Jeśli widziałeś film i chcesz omówić szczegóły filmu, nie martwiąc się o zepsucie go tym, którzy go nie widzieli, przejdź do naszej dyskusji 300: Rise of an Empire Spoilers.

Aby uzyskać dogłębną dyskusję na temat filmu przez redaktorów Screen Rant, zobacz nasz odcinek 300: Rise of an Empire podcastu SR Underground.

Śledź mnie na Twitterze @benkendrick, aby otrzymywać przyszłe recenzje, a także wiadomości z filmów, programów telewizyjnych i gier.

Nasza ocena:

3 z 5 (dobre)