Recenzja finału drugiego sezonu „Falling Skies”
Recenzja finału drugiego sezonu „Falling Skies”
Anonim

W przypadku sezonu obejmującego 10 odcinków druga runda Falling Skies czasami wydawała się zbyt długa. Prawdopodobnie wynika to z wysiłków pisarzy, aby przekazać emocjonalne i fizyczne napięcie, jakie wojna może mieć na zaangażowanych w bitwę - szczególnie w przypadku facetów, którzy wydają się być okropnie pokonani. Ale pomimo swojego entuzjastycznego, pro-militarnego nastawienia, Falling Skies nie jest i nigdy nie będzie Twoim zwykłym wojennym dramatem. Musi (przynajmniej przez jeden sezon więcej) utrwalać klimat konfliktów i walk, czasami stycznie opowiadając historię walczących w wojnie - co oznacza, że ​​nie mają ich w niej przez cały czas.

W przeważającej części taki był zamysł za sezonem 2. Pisarze postanowili dać członkom 2. Mszy cel, który zajmował mglisty środek między początkiem wojny a jej ostatecznym zakończeniem (bez względu na to, jaki byłby wynik). Chociaż cel był ostatecznie niespełniony dla Toma Masona (Noah Wyle) i reszty drugiej mszy, często tak właśnie rozpada się ciastko w science fiction. To, czy perspektywa nowego rządu Stanów Zjednoczonych lub jakiejś bezpiecznej strefy była konieczna w tym momencie serii, jest dyskusyjne, ale z pewnością poszła i zapewniła parametry narracji, na których serial może opierać się na przyszłym sezonie i później (jeśli czwarty sezon okazuje się być w kartach).

Mimo wszystkich dobrych obietnic i ostatecznego ujawnienia Charlestona podczas drugiej Mszy, była to fabuła, która przyniosła sporą dawkę wzlotów i upadków. Z jednej strony, biorąc pod uwagę możliwość, że setki, może nawet tysiące ocalałych czekają na nich w tym wciąż produktywnym mieście, Falling Skies nie zawahało się odciąć wielu postaci drugoplanowych. Dodało to trochę tak potrzebnej powagi sytuacji i stworzyło atmosferę odpowiednią dla serialu: taką, w której przetrwanie bohaterów stało się jeszcze bardziej spektakularne ze względu na przytłaczające poczucie, że w każdej chwili może się to katastrofalnie skończyć. Więc po utracie Jimmy'ego (Dylan Authors), Jamila (Brandon Jay McLaren) i Boon (Billy Wickman), stawki na sezon 2 zostały odpowiednio podniesione. Jednak,utrzymanie tego elementu dramaturgii nie jest mocną stroną serialu.

Falling Skies świetnie radzi sobie ze swoim podstawowym założeniem, nie ma co do tego wątpliwości, ale serial często stara się znaleźć odpowiednią równowagę między intensywnością a osobistym dramatem. Jest to problem, który serial jest w stanie przezwyciężyć w trakcie sezonu, a wiedza, że ​​w następnym tygodniu nadejdzie więcej akcji, może zwykle zmniejszyć żądło słabszych odcinków, takich jak „Kompas” i „Miłość i inne akty odwagi”, ale jeśli chodzi o finał sezonu, piętrzące się osobiste, dramatyczne elementy nie wyrównują nijakiego i pospiesznego odcinka.

Przedostatni odcinek sezonu `` The Price of Greatness '' pozostawił widzom możliwość uporania się z możliwością nieumyślnego wywołania przez II Mszę zamachu stanu - w wyniku którego mistrz bezczynności Arthur Manchester (Terry O'Quinn) został zastąpiony przez gen. Bresslera (Matt Frewer)). Jak szybko stwierdza „A More Perfect Union”, mieszkańcy Charleston zasadniczo zastąpili unikanie kosmitów za wszelką cenę zabijaniem wszystkich obcych - niezależnie od tak głupich pojęć, jak bunt i potencjalnie korzystne walki wewnętrzne. Bressler staje się wtedy podstawowym wojskowym złoczyńcą, który zatrzymuje Toma, Weavera (Will Patton) i wielu innych bojowników drugiej Mszy za to, że nie zgadzają się, że stan wojenny jest najlepszym sposobem działania. Po spędzeniu tak dużo czasu na ustawianiu Manchesteru jako nieco niejednoznacznej przeszkody (ani złoczyńcy, ani sojusznika,ale mimo to problem) Falling Skies wrzuca go do klatki i zasadniczo zapomina o nim.

Następnie Bressler okazuje się być niczym innym jak popychaczem z żądzą krwi na skuterach (biorąc pod uwagę, że widział, jak jeden z nich zabija swojego syna), co po raz kolejny rzuca wyzwanie możliwości, że buntownicza grupa Czerwonookiego będzie służyć ludziom, którzy przeżyli. Słabość łańcucha dowodzenia, w którym Bressler może wydać rozkaz zabicia Czerwonego Oka, jego skitterów i wyprzężonych ludzkich towarzyszy, a następnie pozwolić Weaverowi bezpośrednio sprzeciwić się rozkazowi i zaplanować atak na nową broń, którą budują kosmici, jest wygodny sposób insynuowania, że ​​konflikt istnieje, bez znajdowania wiarygodnego sposobu rozwiązania konfliktu. W obecnym kształcie „A More Perfect Union” przechodzi od zamachu stanu, do buntu i najazdu na eksperymentalną technologię obcych niemal w mgnieniu oka. To tak szybkie i pozornie przypadkowe,że prawie nie ma czasu, aby zarejestrować fakt, że Anne (Moon Bloodgood) nosi teraz dziecko Toma.

Drugi sezon wydawał się być w stanie wojny ze sobą; z jednej strony chętnie rozwijał relacje między ocalałymi i badał możliwość tego, jak mogłaby wyglądać przyszłość świata po inwazji - zarówno w wymiarze osobistym, jak i szerszym społecznym. To pojęcie, o którym poruszyła seria, gdy Tom zapytał, gdzie zmieszczą się wszystkie dawniej uprzężone dzieciaki, raz i czy wojna się skończy. Ponieważ perspektywa wydania dziecka na świat jest teraz pewna, Tom i Anne muszą zmierzyć się z pytaniem, czy jest to moralna rzecz, czy nie - jest to głębsze dochodzenie, niż można by się spodziewać po Falling Skies, ale gdzie serial często potyka się, jeśli chodzi o przedstawienie rzeczywistych interakcji międzyludzkich, obawa bohatera co do przyszłości jest aspektem, który program dobrze by zrobił, aby dalej rozwijać.

Z drugiej strony jednak finał wciąż ma problem z wyczuciem zamknięcia buntu skittera i Ben's (Connor Jessup) musi być jego częścią. Większość tego problemu jest załatwiana przez ludzi Bresslera na służbie zabijania skitterów, podczas gdy reszta jest najwyraźniej załatwiona podczas ataku na broń obcego.

Żadna z postaci - zaprzężona lub w inny sposób - tak naprawdę nie kwestionowała ostatecznej gry rebeliantów. Tom zauważa, że ​​broń jest skierowana w niebo i komentuje, że ziemia nie ma już sił powietrznych, ale ignoruje odpowiedź dotyczącą dokładnego celu, do którego ta broń jest naprawdę przeznaczona. Obcy - Karen (Jessy Schram) i zwierzchnik - wydają się w rzeczywistości bardziej dociekliwi co do tego, w jaki sposób Tom i 2. Msza dowiedzieli się o broni. Po tym, jak Karen angażuje się w tortury, które obejmują obcego pastucha do bydła, obściskując się z Halem (Drew Roy) i przekazując Tomowi wiadomość o ciąży Anne, zbuntowani włóczędzy przybywają, aby Tom mógł wreszcie pokonać zaskakująco dobrze uzbrojonego władcę w walka wręcz i II Msza mogą zniszczyć broń.

Następstwa są jednak szybkie, a ich konsekwencje niewiele więcej niż przywrócenie status quo. Red-Eye nie żyje, co stawia Bena z powrotem w lidze z drugą mszą, Bressler pozwala na rządy cywilne, o ile to nie Manchester jest odpowiedzialny, a Tom i Anne czekają na swoje dziecko. Być może chęć powrotu do status quo była po to, aby scenarzyści mogli ustawić konflikt w przyszłym sezonie w postaci podsłuchu Hala (dosłownie) i pojawienia się innego, dotąd niewidzianego obcego, dla którego ta broń była wyraźnie przeznaczona.

„A More Perfect Union” był ledwie wprowadzeniem do sezonu 3. W rzeczywistości finał sezonu był tak chętny, aby publiczność zgadywała co do tożsamości i celu nowego kosmity, pozostało niewiele czasu i zmartwień. co do faktycznego zakończenia sezonu 2. Niepokojące jest to, że nawet przy głównym wątku fabularnym, problemie rozczochranych dzieci, buncie zuchwałych i kruchego, skłonnego do puczu nowego rządu, z którym trzeba sobie poradzić, pisarze wciąż czuli, że czas wprowadzić inny nowy element serii. Nikt się nie domyśla, jak to się skończy, ale jeśli chodzi o pójście naprzód, może fani chcieliby zobaczyć, jak jedna fabuła osiąga satysfakcjonujące zakończenie, zanim inna wejdzie do walki?

-

Trzeci sezon Falling Skies zostanie wyemitowany na TNT w 2013 roku.