Recenzja Lucy in the Sky: To jeden mały krok dla Natalie Portman
Recenzja Lucy in the Sky: To jeden mały krok dla Natalie Portman
Anonim

Lucy in the Sky jest zbyt pochłonięta technicznymi rozkwitami i powtarzalnym filozofowaniem, by zrobić coś fascynującego z jej założeniami lub postaciami.

Twórca programów telewizyjnych Legion i Fargo, Noah Hawley, został dość oskarżony (czasami) o nadanie priorytetu stylowym efektom wizualnym kosztem opowiadania historii w swoich pracach. To krytyka, która odnosi się również do jego debiutu fabularnego w Lucy in the Sky, filmie częściowo inspirowanym próbą porwania, włamania i napadu byłej astronautki NASA Lisy Nowak w 2007 roku. Film próbuje wykorzystać ten incydent jako punkt wyjścia. za opowieść, która rozważa, co przebywanie w kosmosie przez długi czas może zrobić psychicznie osobie po powrocie na ziemię, ale jakikolwiek potencjalny wgląd zostaje utracony podczas egzekucji. Lucy in the Sky jest zbyt pochłonięta technicznymi rozkwitami i powtarzalnym filozofowaniem, by zrobić coś fascynującego z jej założeniami lub postaciami.

Natalie Portman występuje w Lucy in the Sky jako Lucy Cola, astronautka, której determinacja, by odnieść sukces, zapewnia jej miejsce na rozszerzoną misję kosmiczną. Jednak po zobaczeniu rzeczy z perspektywy kosmosu, Lucy stwierdza, że ​​jej stare życie na ziemi wydaje się w porównaniu z nią małe i trywialne. Pragnąc jak najszybciej wrócić w kosmos, Lucy poświęca prawie całą swoją energię i uwagę, aby wylądować w następnej misji, do której może się zakwalifikować. Ale kiedy wchodzi w romans z astronautą Playboyem, Markiem Goodwinem (Jon Hamm), próbując odzyskać dreszczyk emocji związany z przebywaniem poza planetą, Lucy znajduje się w niebezpieczeństwie odejścia na głęboką wodę.

Lucy in the Sky zaczyna się wystarczająco obiecująco, otwierając ją, która znajduje Lucy na końcu jej zmieniającej życie misji. Podczas gdy wiele ostatnich filmów próbowało przedstawić przestrzeń w realistyczny sposób (patrz: Pierwszy człowiek, Ad Astra), film Hawleya sprawia, że ​​zimna nicość wszechświata wydaje się olśniewająca i psychodeliczna w ciągu pierwszych kilku minut. Od tego momentu film wykorzystuje wizualną sztuczkę, w której sceny z przyziemnego życia Lucy na ziemi są przedstawiane w staromodnym kwadratowym współczynniku proporcji 4: 3, w przeciwieństwie do bardziej tradycyjnego współczynnika pełnoekranowego używanego w chwilach, w których ona jest albo w kosmosie, wyobrażając sobie siebie tam lub żyjąc na krawędzi. Teoretycznie jest to sprytny sposób na pokazanie, że życie na ziemi wydaje się teraz (dosłownie) mniejsze dla Lucy. W akcji niestetyjest to sztuczka mająca na celu odwrócenie uwagi od tego, jak wiele z pierwszych dwóch aktów Lucy in the Sky odpowiada tym samym trzem wydarzeniom powtarzanym w kółko - a mianowicie, Lucy ma obsesję na punkcie przestrzeni, zachowuje się lekkomyślnie, a osoby wokół niej wyrażają swoje zaniepokojenie.

Hawley używa wielu tych samych technik (hiper-stylizowanych ujęć, fragmentarycznej edycji), co poprzednie dramaty psychologiczne prowadzone przez Portmana (w szczególności Czarny Łabędź i Jackie), które musiały wyrażać pogarszający się stan psychiczny jej bohaterów. Tutaj jednak aspekty techniczne raczej przyćmiewają wydajność Portmana, niż je poprawiają, a interakcje Lucy z osobami najbliższymi jej pierścienia są tym bardziej puste. Portman w pełni zobowiązuje się uczynić Lucy wywrotowo angażującą antybohaterką, a utalentowana obsada drugoplanowa (w tym Dan Stevens z Legionu jako wspierający, choć nieco nieświadomy mąż Lucy) robią wszystko, co w ich mocy, ale mimo to są zmarnowani. W przypadku Zazie Beetz, która występuje w roli młodej astronautki i „rywalki” Lucy, Erin Eccles, jest to podwójne. Że to drugi najnowszy film, obok Jokera,gdzie Beetz został obarczony tym, że grał w gloryfikowane urządzenie fabularne dla opadającej spirali białego bohatera, cóż, to dyskusja sama w sobie.

Ostatecznie, podczas trzeciego aktu, scenariusz Lucy in the Sky (napisany przez Hawleya z Brianem C. Brownem i Elliottem DiGuiseppi) przekształca się w thriller kryminalny w stylu Fargo, przybliżając go do prawdziwej historii Nowaka. Jest to niezręczna zmiana tonalna, a nawet zawiera nieco dziwaczną pseudo-wzmacniającą wiadomość, która tylko zwraca większą uwagę na to, jak niedostatecznie napisane postacie żeńskie filmu (w tym Pearl Amanda Dickson jako siostrzenica Lucy i Ellen Burstyn w zabawnym obrocie jako jej faul). babcia z ustami) naprawdę. Tutaj też film zaczyna pozostawiać w ustach kiepski smak. Tak, wycina jeden z bardziej upokarzających szczegółów zbrodni Nowaka, ale Lucy in the Sky nadal jest prawdopodobnie winna ostatecznego wykorzystania jej historii i wykorzystania jej jako pretekstu do filozofii,zamiast wyrażać jej prawdziwe współczucie poprzez to, co dzieje się z Lucy.

Żeby było jasne, to z pewnością nie było intencją, a Lucy in the Sky tak naprawdę stara się być przemyślanym studium postaci (luźno inspirowanym strasznymi wydarzeniami ze świata rzeczywistego), które wykorzystuje swoje dziwaczne zdjęcia i edycję, aby wciągnąć publiczność w swoje zmartwiony sposób myślenia bohatera. Ale tak jak to miało miejsce wcześniej w jego programach telewizyjnych, reżyserski talent Hawleya stopniowo staje się główną atrakcją, czego efektem jest historia, która jest całkowicie zagmatwana i na wpół upieczona. Czy to dlatego, że założenie filmu jest zasadniczo błędne (jak argumentowała emerytowana astronauta Marsha Ivins w artykule TIME opublikowanym w 2017 roku), jest przedmiotem debaty, ale ambicje Hawleya są niezaprzeczalne. Mimo to, podobnie jak sama Lucy, następnym razem lepiej będzie skupić się trochę mniej na gwiazdach i zwrócić większą uwagę na to, co się wokół niego dzieje.zamiast.

ZWIASTUN FILMU

Lucy in the Sky gra teraz w wybranych kinach w USA, aw nadchodzących tygodniach rozszerzy działalność na dodatkowe rynki. Ma 124 minuty i ma ocenę R ze względu na język i niektóre treści seksualne.

Nasza ocena:

2 z 5 (OK)