Recenzja „Ong Bak 2: Początek”
Recenzja „Ong Bak 2: Początek”
Anonim

Pierwszy Ong Bak (podtytuł Muay Thai Warrior) wydał mi się dość zabawny, z kilkoma naprawdę odważnymi sekwencjami walki, składającymi się z często oszałamiającej choreografii i akrobacji. Niestety, było też kilka niezbyt świetnych aspektów, zwłaszcza kiepska gra aktorska i cienka fabuła. Ale ogólnie było ich wystarczająco dużo, aby było to warte zachodu i było prawie nieuniknione, że nastąpi kolejny film.

Nic dziwnego, że Ong Bak 2 lub Ong Bak 2: The Beginning jest praktycznie bardziej podobny, ale udaje mu się pozbyć (lub przynajmniej lepiej maskować) złych elementów, jednocześnie poprawiając sekwencje walki (jeśli możesz w to uwierzyć).

Ong Bak 2 jest właściwie prequelem Ong Bak, rozgrywającym się w starożytnej Tajlandii, w przeciwieństwie do dzisiejszej Tajlandii. Jednak nie do końca było jasne, w jaki sposób sequel łączy się z pierwszym, ponieważ rozgrywa się on wieki wcześniej (chyba że postać Tony'ego Jaa jest nieśmiertelna, nie widzę, jak to jest ten sam facet w obu - ich imiona są różne, dla jednej rzeczy). Pomijając zamieszanie, nowe (lub stare) ustawienie jest miłą zmianą w stosunku do tego, co widzieliśmy w pierwszym filmie, być może nawet zwiększając inspirującą walkę w dziwny sposób.

Fabuła opowiada historię Tien (Jaa), syna Lorda zamordowanego w Tajlandii pod koniec XV wieku. Po stawieniu oporu bezwzględnym handlarzom niewolników i zaledwie kilka chwil przed śmiercią, Tien zostaje uratowany przez znanego wojownika, który bierze go pod swoje skrzydła i trenuje w sztukach walki, w tym w używaniu ciężkiej broni. W końcu dorasta i staje się „jednym z najniebezpieczniejszych żyjących ludzi”. Tien udaje się wytropić i dokonać zemsty na mężczyznach, którzy zniewolili go jako dziecko, a także zemścić się na watażce, który zabił jego ojca.

Myślę, że Ong Bak 2 to rodzaj filmu, który musisz ocenić na podstawie tego, co próbuje zrobić i czy osiągnął ten cel, czy nie. I mogę powiedzieć, że z pewnością osiąga swoje cele. Film toczy się w dość szybkim tempie, łącząc jedną niesamowitą scenę walki z drugą, z tylko kilkoma zapadnięciami w narracji tu i ówdzie, ale nic zbyt szkodliwego dla filmu jako całości.

Sceny walki są często niewiarygodnie dobrze wykonane i będą imponujące (tak sobie wyobrażam) nawet dla najbardziej zagorzałego miłośnika kina akcji. Podziękuj talentom gwiazdy i reżysera Tony'ego Jaa; uderzył i wskoczył do kinowego radaru pierwszym Ongiem Bakem, przeciwstawiając się grawitacji, kopiąc tyłki więcej złych facetów, niż można było policzyć, jednocześnie wprowadzając świeży styl do gatunku sztuk walki. Fakt, że tym razem sprawował kontrolę reżyserską, zdecydowanie pokazuje na ekranie: sceny akcji wydają się płynąć znacznie lepiej niż w pierwszym filmie, niezupełnie wchodząc w sferę tego, co wiarygodne (im bardziej śmieszne, tym lepiej, Mówię!), Ale jakoś tak czuje się w kontekście samego filmu.

Na przykład jest scena, w której Tien używa słonia - którego udało mu się „oswoić” - podczas walki tylko z jedną z wielu band złoczyńców, na które wpada. Używa słonia do skakania i huśtania się, aby wykonać specjalny rodzaj kopnięcia z muchy, a nawet używa kłów słonia, aby znokautować swoich wrogów. Brzmi trochę tam, prawda? Cóż, w zasadzie tak jest, ale Jaa sprawia, że ​​to działa. Domyśl.

Jak powiedziałem, nawet jeśli trzeba oceniać ten typ filmu pod kątem tego, co próbuje zrobić, to nadal nie powstrzymuje niektórych źle traktowanych aspektów przed pewnym obciążeniem go. Historia wydaje się dość ogólna lub przynajmniej przewidywalna - ojciec młodego chłopca zostaje zabity, zostaje zabrany przez wojownika, trenuje na niesamowitego wojownika i idzie pomścić wspomnianego ojca. Dialogi - niewiele z nich jest - są bardzo z podręcznika (czasami bardzo tandetne), a gra aktorska (o ile mogłem stwierdzić, ponieważ nie mówię po tajsku) była w najlepszym razie poniżej normy.

Ale wyobrażam sobie, że jeśli myślisz o wypróbowaniu Ong Bak 2, aktorstwo, scenariusz lub opowieść będą ostatnią rzeczą, o której myślisz. Jest szansa, że ​​szukasz więcej sekwencji odjazdowych walk, które widzieliśmy w pierwszym Ong Bak (a także w podobnym The Protector) i cieszę się, że film zapewnia to absolutnie.

Nasza ocena:

3 z 5 (dobre)