Przegląd dobrego życia
Przegląd dobrego życia
Anonim

Dobrze wykonany, doskonałe występy, ale niezupełnie rozrywkowe.

Dla mnie jest to jedna z tych szorstkich recenzji do napisania … gdzie naprawdę muszę się zastanowić, jakie są moje kryteria decydujące o tym, czy film jest „świetny”, „dobry” czy „zły”. Przyznam, że moje recenzje mogą być subiektywne - oceniam filmy nie tylko na podstawie jakości technicznej, ale także tego, jak się czuję. Nie muszą one być „zabawne” (patrz na przykład moja 5-gwiazdkowa recenzja „Wrogów szczęścia”), ale lubię poczucie pozytywnego „dania na wynos” lub satysfakcji, kiedy skończę.

Technicznie rzecz biorąc, czy „Dobre życie” to świetny film? Na podstawie scenariusza i przedstawień musiałbym powiedzieć, że tak. Ogólnie rzecz biorąc, czy dla przeciętnego widza jest świetny ? Muszę powiedzieć nie. Co najwyżej nazwałbym to dobrym filmem.

The Good Life (bardzo sarkastycznie zatytułowany) to około 25-letni facet o imieniu Jason, który naprawdę nie pasuje do oszalałego na punkcie futbolu miasta Nebraski, w którym mieszka. Tak, wiem, że to brzmi jak film "outsiderki" z liceum i przez długi czas tak myślałem - ponieważ Mark Webber (który gra Jasona) wyglądał dla mnie jak nastolatek. Dopiero po kilku linijkach dialogu obliczyłem jego wiek.

Film rozpoczyna się od naszego bohatera idącego w stronę uroczystego tłumu ludzi z bronią w dłoni, opowiadającego o fizycznych skutkach postrzału w usta. Możesz być pewien, że nie będzie to „Film Roku na dobre samopoczucie”. Dowiadujemy się, że oglądamy koniec filmu, który natychmiast się urywa.

Jason (nasz bohater) to dobry facet z wielkim sercem, który jest ofiarą okoliczności. Wychowany przez ojca o sadystycznej passie, który jakiś czas temu opuścił rodzinę, nieco nieświadomą matkę (pozornie nieodpowiedzialną, ale nie w złośliwy sposób), która wydaje się nie mieć pracy i polega na tym, że Jason pracuje na dwóch etatach, aby utrzymać pływają. Niestety praca Jasona to co najwyżej płaca minimalna i nie wystarcza na pokrycie miesięcznych rachunków, w tym rachunków za prąd w środku zimy. Jego ojciec właśnie popełnił samobójstwo i zostawia Jasonowi prezent, który pozostaje zamknięty przez większość filmu. Dowiadujemy się, że w wieku trzech lat rodzina dowiedziała się, że jego siostra ma ostrą alergię na orzeszki ziemne i że na jej 10 urodziny (o ile dobrze pamiętam) drogi stary tata dał jej na urodziny misternie zapakowaną paczkę, która zawierała …słoik masła orzechowego. To był żart taty. Dlatego obawa Jasona przed otwarciem pożegnalnego prezentu od ojca jest całkiem zrozumiała.

Jason cierpi również na łysienie, chorobę, która powoduje, że jego ciało odrzuca własne włosy, co powoduje, że przez wiele lat był odrzucany zarówno przez innych, jak i we własnym umyśle. Pozornie uwięziony w swoim mieście i nigdzie życiu, wiemy, że Jason miał plan ucieczki w pewnym momencie z powodu swojego „funduszu ruchomego”, który wyczerpał, próbując pokryć miesięczne rachunki w domu.

Jason próbuje również zająć się Gusem (w tej roli Harry Dean Stanton), który jest właścicielem lokalnego kina z dawnych lat. Gus stracił żonę lata temu, ale zaczyna zapadać na chorobę Alzheimera. Jason stara się zaprzyjaźnić z Gusem, którego znany jest od pięciu lat, pomagając mu w prowadzeniu teatru, który pokazuje stare klasyki. To tutaj Jason spotyka Francisa (granego przez Zooey Deschanel z Elf) Billa Paxtona w pomniejszej i nieco przerażającej roli.

Francine jest nieco tajemnicza i bardzo intrygująca, a poprzez ich związek rzuca Jasonowi koło ratunkowe i przynosi mu krótką radość. Daje mu poczucie własnej wartości i potwierdza, jakim jest dobrym człowiekiem. Niestety ma własne problemy, które powodują, że jej towar jest uszkodzony, a jego szczęście jest krótkotrwałe.

Scenariusz / reżyser Stephen Berra wykonuje godną podziwu robotę, uchwycenie poczucia opuszczenia, jakim jest życie Jasona. To, że daje z siebie tyle siebie i poświęca dla innych, podczas gdy oni pozornie tego nie doceniają i udaje im się lepiej od niego (choć niewiele lepiej). Mógłbym powiedzieć, że Berra robi z tego zbyt dobrą robotę, ponieważ po jakimś czasie prawie sam zacząłem to czuć, czarną dziurę bez wyjścia, która trwała i trwała. Chociaż trwało to około dwóch godzin, wydało mi się, że jest to rozszerzone wydanie Władcy Pierścieni.

Zawsze uważam, że pisanie dialogu w świecie rzeczywistym jest znacznie trudniejsze niż pisanie tego, co zostało powiedziane w filmie akcji, więc Berra dostaje za to punkty. Było bardzo realne iz braku lepszego opisu, ciche lub stonowane, pasujące do stłumionych emocji bohaterów.

Aktorstwo było doskonałe, od wszystkich zaangażowanych. Webber zdecydowanie uchwycił patos pokonanej osoby, akceptując wszystko, co złe, co dzieje się aż do przełomu, który musi nadejść. Podobnie jak w swoim występie w Elfie, Zooey Deschanel ma tutaj niemal eteryczny charakter … prawie tak, jakby nie była z tego świata. Jest bardzo fascynująca, gdy jest na ekranie. Bill Paxton, który zazwyczaj gra sympatycznego faceta, był wesoły w pozytywnie przerażający sposób. Harry Dean Stanton, kolejny wybitny występ, przekraczający granicę między przytomnością a demencją. Jest jeszcze Chris Klein (z American Pie) w roli drugoplanowej, która jednocześnie rozśmieszyła mnie i rozzłościła.

Jedna scena, bez której mógłbym się obejść (i naprawdę wydawało mi się, że nie jest to sekwencja) miała miejsce w barze dla gejów, z szybkim ujęciem dwóch facetów próbujących połknąć sobie nawzajem dotyk. Naprawdę nie musiałem tego widzieć, a kiedy myślę o filmie jako całości, nie bardzo rozumiem, jaki był sens tej sceny. Naprawdę jedyny powód, dla którego wydawał się tam być, to fakt, że był to film niezależny i trzeba okazać solidarność.

Z szacunku dla przedstawień i scenariusza, podam ten.

Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to dla wszystkich, ale jeśli lubisz filmy przepełnione niepokojem, prawdopodobnie jest to dla Ciebie.

Nasza ocena:

3.5 z 5 (Bardzo dobrze)