Disney za szybko wypuścił trylogię Gwiezdnych wojen
Disney za szybko wypuścił trylogię Gwiezdnych wojen
Anonim

Disney i Lucasfilm zbyt szybko wypuścili kontynuację trylogii Gwiezdnych Wojen, a oni z kolei zrujnowali serię (być może trochę), robiąc to. Po tym, jak Lucasfilm i 20th Century Fox wydali pierwszy film Gwiezdnych wojen w 1977 roku, zajęło im kolejne trzy lata, zanim sequel George'a Lucasa, Imperium kontratakuje, trafił do kin w 1980 roku. Oczywiście, sequel nie był czymś, co było natychmiast zaplanowane i wprowadzone w życie, ale nawet reszta sagi Gwiezdnych Wojen pozostała wierna trzyletniej przerwie na film.

Gdyby Gwiezdne Wojny powstały dzisiaj po raz pierwszy, kontynuacja prawdopodobnie ukazałaby się tak szybko, jak to możliwe. Potem jednak zostało mu trochę więcej czasu; czas, który Lucas i jego współpracownicy wykorzystali najlepiej. The Empire Strikes Back wydany w 1980 roku, a następnie Return of the Jedi w 1983.

Jest to szablon do wydania, którego Lucas trzymałby się w swojej bardzo oczernianej trylogii Gwiezdnych Wojen. Gwiezdne wojny: Część I - Mroczne widmo pojawiło się w ogromnym szumie w 1999 roku, po czym nastąpiło Atak klonów w 2002 roku, a następnie zakończyło się Zemstą Sithów w 2005 roku (wszystkie wydane również w maju). To oczywiście nie gwarantowało jakości, ale dało czas. Nadszedł czas, aby filmowcy dostosowali się i zareagowali; czas, aby fani ochłodzili się, zrobili pauzę, a potem znów byli podekscytowani. Disney wszystko to zmienił.

  • Ta strona: Disney Wanted Star Wars każdego roku
  • Następna strona: Disney Rushed & „Ruined” Star Wars

Disney chciał Gwiezdnych wojen każdego roku

Gwiezdne wojny nigdzie nie szły szybko, kiedy Disney wkroczył, by kupić Lucasfilm w 2012 roku. Zapłacili za firmę aż 4 miliardy dolarów, co teraz wygląda na okazyjną, więc natychmiast przystąpili do zapewnienia szybkiego odzyskania inwestycji w Gwiezdne Wojny.

Premiera Gwiezdnych wojen: Przebudzenie mocy w 2015 roku, będąca rywalem The Phantom Menace, była odrodzeniem serii Gwiezdnych wojen na dużym ekranie. Dla dyrektora generalnego Disneya Boba Igera, prezesa Lucasfilm Kathleen Kennedy i wszystkich innych to był dopiero początek. To była zupełnie nowa era, w której co roku w nieskończoność pojawiał się nowy film o Gwiezdnych Wojnach. Disney miał nową błyszczącą zabawkę i chciał się nią ciągle bawić. Tak się złożyło, że zabawka była jedną z największych serii filmowych (i marek multimedialnych), jakie kiedykolwiek stworzono.

Nawet Mouse House wiedział, że wypuszczenie trzech odcinków sagi Gwiezdnych Wojen w ciągu trzech lat będzie trudnym zadaniem. I tak narodziły się antologie; filmy spinoff, które mogą wypełnić luki w historii, ale co ważniejsze, wypełnić luki w harmonogramie między trylogią sequeli. Przez chwilę nawet to wyglądało na skuteczne, a Rogue One: A Star Wars Story odniósł wielki sukces. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, być może proponowane spin-offy Obi-Wana Kenobiego i Boby Fetta byłyby nadal w drodze. Słaba wydajność Solo: A Star Wars Story pokazuje jednak, że spinoffy Gwiezdnych Wojen są również częścią podejścia „zbyt wcześnie”.

Strona 2 z 2: Disney Rushed & „Ruined” Star Wars

1 2