Recenzja Goodbye Christopher Robin: Niedźwiedź bardzo małego szczęścia
Recenzja Goodbye Christopher Robin: Niedźwiedź bardzo małego szczęścia
Anonim

Goodbye Christopher Robin jest przystojny i dobrze zagrany, ale ma mieszane sukcesy, jeśli chodzi o przedstawienie historii życia Milne'a w schludnym i uporządkowanym opakowaniu.

Oparta na życiu i czasach twórcy Kubusia Puchatka, AA Milne'a i jego rodziny, Goodbye Christopher Robin to przyjazna w sezonie dramatyzacja prawdziwej historii stojącej za ikoną literatury oraz ludzi, wydarzeń i miejsc, które ich zainspirowały. Rzeczywiste życie Milne'a to fascynujące studium przypadku pokazujące, jak dzieło sztuki, które porusza serca ludzi na całym świecie, na przestrzeni wielu pokoleń, może kosztować jego twórcę i ich bliskich ogromne osobiste koszty. Goodbye Christopher Robin jest przystojny i dobrze zagrany, ale ma mieszane sukcesy, jeśli chodzi o przedstawienie historii życia Milne'a w schludnym i uporządkowanym opakowaniu.

Po doświadczeniach z I wojny światowej Alan Alexander Milne (Domhnall Gleeson) próbuje powrócić do swojego dawnego życia jako dramaturg w Anglii ze swoją żoną Daphne (Margot Robbie), ale czuje traumę podczas wojny i rozczarowania stanem rzeczy w świat. Po narodzinach ich syna Christophera Robina, Alan namawia Daphne, by opuściła tętniące życiem miasto i zamieszkała na wsi ze swoją nianią Olive (Kelly Macdonald), wychodząc z założenia, że ​​Alan będzie mógł prawidłowo wznowić pisanie w ich nowy dom. Jednak tam Milne odkrywa, że ​​jego umysł jest równie niespokojny i zrozpaczony, jak w mieście.

Po spędzeniu (a raczej spędzeniu czasu z młodym Christopherem (Will Tilston)) Alan inspiruje się swoim synem i ich wspólnymi przygodami w pobliskim lesie, a także zabawkowymi zwierzętami Christophera. Z czasem Alan zaczyna pisać historie o fikcyjnej wersji Christophera Robina („Billy Moon”, jak nazywają go rodzice) i jego przyjaciół, takich jak Kubuś Puchatek i Tygrysek, którzy mieszkają w Stumilowym Lesie. Powieści Alana Kubuś Puchatek stają się następnie globalnym fenomenem, oferując nadzieję i radość milionom ludzi oraz sprawiając, że Christopher Robin jest powszechnie znany. Ale jaki będzie koszt prawdziwego Christophera, który niczego więcej nie pragnął niż spędzać czas z rodzicami?

Goodbye Christopher Robin, napisany przez Franka Cottrella Boyce'a (The Railway Man) i Simona Vaughana (Ripper Street), jest wnikliwym wspomnieniem porównywalnym do takich biografii jak Finding Neverland i Saving Mr. Banks, ponieważ bada, jak kapryśne klasyki - historie które zachwycają niezliczone dzieci i rodziców na całym świecie - czasem rodzą się z tragedii w życiu ich autorów, a także z własnych osobistych niepowodzeń. Podczas gdy Goodbye Christopher Robin jest gotów przedstawić zarówno Alana, jak i Daphne Milne jako wadliwe, a czasem wręcz niepodobne produkty ich czasu, wygładza szorstkie krawędzie ich niepokojącej relacji z synem, starając się przedstawić historię rodziny Milne w bardziej pochlebny sposób. lekki. Prowadzi to do większego problemu tonalnego, który osłabia solidną narrację filmu,jako Goodbye Christopher Robin próbuje oprzeć wzruszającą historię z bardziej przejmującej i przejmującej historii.

Reżyser Simon Curtis ożywia świat Goodbye Christopher Robin poprzez estetyczne, oświetlone słońcem kadry uchwycone przez operatora My Week With Marilyn, Ben Smithard, a także piękne kostiumy z epoki z Odile Dicks-Mireaux (Brooklyn) i scenografię autorstwa Davida Rogera (Jonathan) Strange & Mr. Norrell). Kolejnym elementem nastroju jest muzyka autorstwa Cartera Burwella, częstego współpracownika braci Coen, która upiększa cudowną atmosferę czasu Alana i Christophera grających razem w ich własnym stumilowym lesie i ładnie kontrastuje te sceny z bardziej dramatycznymi, ponurymi momentami film. Jeśli już, Goodbye Christopher Robin wygląda i brzmi zbyt elegancko, biorąc pod uwagę bałaganiarskie emocje i trudne pytania, jakie rodzi jego historia.To dodatkowo przyczynia się do poczucia, że ​​film zbyt mocno szarpie za struny, starając się rozjaśnić ponure narracyjne postępowanie.

Z drugiej strony Goodbye Christmas Robin nie boi się przyznać Alanowi PTSD i używa sprytnych przejść montażowych, aby zilustrować, jak coś tak nieszkodliwego jak pęknięcie balonu (lub rażące światła sceniczne) może wywołać wspomnienia z jego czasów na wojnie. Gleeson jest tutaj zazwyczaj dobry jako sam autor Kubusia Puchatka, tworząc trójwymiarowy portret pisarza i malując jego skomplikowane relacje z synem w wzruszającym świetle. Robbie jest równie solidna jak Daphne, ponieważ film pozwala jej pokojowi sprawić, że pani Milne poczuje się jak prawdziwa osoba, a nie po prostu zła matka, która często przedkładała swoje życie towarzyskie nad rodzinę. To powiedziawszy, Daphne staje się nieco niedoceniana jako postać, ponieważ Goodbye Christopher Robin koncentruje się znacznie bardziej na Alanie i Christopherze niż na jej związku z którymkolwiek z nich.

Olive jest przedstawiana jako bardziej właściwa postać matki dla Christophera niż Daphne, chociaż Goodbye Christopher Robin czasami stara się żonglować scenami z czasów pary razem z chwilami między Christopherem i jego rzeczywistymi rodzicami. Niemniej jednak Macdonald jak zawsze porusza się w roli Olive, a nowicjusz Will Tilston jest równie wiarygodny jak Christopher / „Billy” - uchwycił swoje poczucie niewinności z dzieciństwa, nieświadomy tego, jak jest wykorzystywany przez matkę i ojca. Niestety, Goodbye Christopher Robin popełnia następnie grzech opowiadania, zamiast pokazywać wiele z nieprzyjemnego dojrzewania Christophera, pozostawiając Alexa Lawtherowi jako dorosłego Christophera Robina, który robi niewiele więcej niż wyjaśnienie natury jego emocjonalnej podróży.

Goodbye Christopher Robin skutecznie rzuca światło na rzeczywiste wydarzenia i ludzi, które doprowadziły do ​​powstania Kubusia Puchatka, ale jego cukierkowa powłoka tej historii i wysiłki, aby nadać jej bardziej radosny obrót, ostatecznie utrudniają film. Mimo wszystko jest to solidna biografia, która dzięki fascynującym występom bez wątpienia poruszy niektórych widzów do łez, przedstawiając smutną prawdę stojącą za postaciami, które przyniosły szczęście tak wielu ludziom. Żegnaj, Christopherze Robinie, niekoniecznie jest filmem, który aż prosi się, by go zobaczyć na dużym ekranie, ani też nie jest prawdopodobne, że zyska dużą popularność w tym sezonie nagród (co oznacza, że ​​tak naprawdę nie jest to pozycja obowiązkowa dla kinomanów). To powiedziawszy, ci, którzy chcą dowiedzieć się więcej o tym, co zainspirowało niedźwiedzia o bardzo małym mózgu i jego przyjaciół w Stumilowym Lesie, może zechcieć to kiedyś sprawdzić.

ZWIASTUN FILMU

Goodbye Christopher Robin gra teraz w częściowo ograniczonej amerykańskiej wersji kinowej. Trwa 107 minut i ma ocenę PG dla elementów tematycznych, niektórych prześladowań, obrazów wojennych i krótkiego języka.

Daj nam znać, co myślisz o filmie w sekcji komentarzy!

Nasza ocena:

3 z 5 (dobre)