Recenzja finału pierwszego sezonu „Low Winter Sun”
Recenzja finału pierwszego sezonu „Low Winter Sun”
Anonim

Podobnie jak wiele seriali działających pod pretekstem prestiżu, Low Winter Sun ciężko pracuje, aby widz był świadomy, jak charakterystyczna jest historia policjanta i „dobrego człowieka”, którzy popełnili morderstwo, a następnie usiłowali uciec. A program pracuje jeszcze ciężej, aby przedstawić tę narrację w najbardziej rażący i jawny sposób, wielokrotnie wstawiając frazy takie jak „dobry człowiek” lub „dobry gliniarz” i rzucając na wierzch zdrową porcję Pisma Świętego i moralnego pontyfikacji, tylko po to, to niezwykle prestiżowe uczucie.

Ale w ciągu swojego pierwszego sezonu, seria spędził więcej czasu na ociąganie się pytanie, jak Frank Agnew i Joe Geddes by uciec z ich zbrodni niż pytanie, czy nie powinny. W przypadku serii, która pozornie dotyczy moralności i pojęć dobra i zła oraz groźby nieznośnej winy, ogólne wrażenie, że serial wywoływał tydzień w tydzień, nie było tym, które dotyczyło tego samego rzeczy, o których jej bohaterowie mieli skłonność rozmawiać.

Moglibyśmy mieć tydzień, w którym Joe Geddes cytowałby fragmenty Pisma Świętego ze swoją matką i płaciłby za naukę w szkole katolickiej swojej na wpół wyobcowanej córki pieniędzmi, które otrzymywał za bycie brudnym gliną, ale poza ironią krzywego człowieka pozornie obsesyjnego na punkcie słów przekazujących generał pojęcia moralności, grzechu i sądu, nie było żadnego rzeczywistego związku między postacią a główną narracją serialu.

To była tylko część ogólnej szarej egzekucji i brzydkiej gry aktorskiej, która trwoniła talenty, takie jak Mark Strong, Lennie James i David Costabile, dając im zbyt mało do zrobienia lub prosząc (w przypadku Jamesa), aby zasłużyli na swoją karę. żując scenerię. Ostatecznie jednak sezon 1 pokazał, jak program z czymś, co mogło być istotną i pociągającą fabułą, pojawił się zbyt późno w antybohaterskim huśtawce telewizji i zamiast oferować publiczności nową lub wyjątkową perspektywę, wydawał się zadowolony z jazdy na falach. przodków ruchu; tych o nazwach Soprano, Draper, McNulty, a zwłaszcza w 2013 roku White.

W większości przypadków dostarczenie historii Low Winter Sun było tak skąpe, że zanim dotarło, pojawił się przedostatni odcinek, „Ann Arbor”, pytanie zadane przez umundurowanego policjanta (o to, czy wystarczyło gaz w samochodzie patrolowym, który miał przewieźć Franka Agnew z powrotem do Detroit) wydawało się dziwnie sugerować całokształt fabuły sezonu. Zasadniczo wydawało się, że w zbiorniku nigdy nie było wystarczająco dużo gazu, aby zabrać go tam, gdzie chciał, a częściowo wynikało to z faktu, że seria jeździła w kółko, odkąd Frank i Joe utopili Brendana McCanna w zlew z włoskiej restauracji.

Na początku wydawało się, że między Frankiem a Simonem Boydem z Costabile było potencjalnie interesujące wyzwanie, dotyczące tego, kto może wyprzedzić innych o krok. Pomysł polegający na relacji Franka ze śmierci McCanna byłby pomocny przez fakt, że był on głównym śledczym w tej sprawie, podczas gdy Boyd pracował niestrudzenie, aby odkryć prawdę o śmierci oszusta policjanta, o którym słusznie uważał, że został zamordowany przez jednego lub więcej jego własny. Oczywiście ten pomysł trwał do końca odcinka 2, kiedy serial zaczął coraz bardziej zwracać uwagę na niedoszłego króla Jamesa Ransone, Damona Callisa i jego bezinteresowną (i całkowicie nieciekawą) załogę ulicznych twardzieli.

Następnie w każdym kolejnym odcinku próbowano ułożyć więcej na talerzu serialu, dodając do problemu zbyt małej historii dla zbyt wielu postaci, wprowadzając dodatkowe punkty fabularne i postacie, które mają niewielki lub żaden związek z główną narracją. Chociaż udało się to zatrzymać na czas i dać serialowi 10 odcinków, które zostały zamówione przez sieć, efektem było dalsze osłabienie tej niewielkiej głębi, którą już posiadali bohaterowie.

Najbardziej kłopotliwe było niewyraźne przedstawienie Franka. To, co zaczęło się od skonfliktowanego mężczyzny, zmuszonego do popełnienia morderstwa z żalu, szybko ustąpiło miejsca smutnemu, złudzonemu policjantowi w średnim wieku, który skupił się na kobiecie, którą prawie nie znał i pozwolił sobie na nieustanne odgrywanie roli. Zanim „Ann Arbor” osiągnęła punkt kulminacyjny, kiedy Frank w domu swojej byłej żony wycelował w siebie broń, z tej postaci nie zostało po prostu nic do polubienia, nie mówiąc już o zainteresowaniu. Był nierozsądny, nieuczciwy i całkowicie pozbawiony kontaktu z osobą, którą faktycznie był. W rzeczywistości jest to znany trop w książce zasad antybohaterów, ale nie jest jasne, czy był to wynik niewyraźnego i niejasnego pisania, czy też taki był zamiar serii od samego początku.

Jeśli jednak weźmie się pod uwagę impet zabicia przez Franka McCanna, który został później faktycznie popełniony przez Joe Geddesa - i prowadzi do absolutnie zerowych konsekwencji - odpowiedź na poprzednie pytanie nagle staje się jasna.

A kiedy sprawy przechodzą do ostatniego rozdziału, `` Surrender '', a jakiś facet poklepuje Franka po plecach, jakby gratulował Jerry'emu Maguireowi jego notatki / oświadczenia o misji, coś innego staje się całkowicie oczywiste: jeśli odcinki między premierą serialu a finałem sezonu wydawało się w dużej mierze nieistotne, ponieważ według wszystkich relacji tak było. Szalone chrząknięcie `` Ann Arbor '' to jedno, ale kiedy wszystko sprowadza się do tego, że były policjant Sean Foster (Trevor Long) w niewytłumaczalny sposób bierze okładkę za zbrodnię Franka i Joe - i wykazuje niesamowitą koncentrację i zapamiętywanie mężczyzna z silnym uzależnieniem od narkotyków, któremu właśnie wyrwano szczypcami zgniły ząb - cały sezon to niewiele więcej niż jeden przedłużony i wymuszony kaszel.

Ostatecznie Low Winter Sun udało się zademonstrować, że założenie pełne konfliktu moralnego i ciemności jest świetne, ale posiadanie fabuły i postaci, które mogą sprawić, że to założenie się opłaci, jest jeszcze lepsze.

_____

Screen Rant będzie Cię informował o przyszłości Low Winter Sun w miarę udostępniania informacji.

Zdjęcia: Mark Preston / AMC