Premiera 6. sezonu True Blood - Same Ole, Same Ole
Premiera 6. sezonu True Blood - Same Ole, Same Ole
Anonim

Jeśli w którymś momencie pomyślałeś, że skomplikowane, chaotyczne opowieści Bon Temps zwolnią, gdy serial wejdzie w szósty rok nadawania, premiera 6. sezonu True Blood , „Who Are You, Really?” - autorstwa wieloletniego pisarza serialu Raelle Tucker - przypomina, że ​​słynny slogan marketingowy HBO „Waiting Sucks” jest niczym w porównaniu z tym, czym powinien być: Remembering Sucks.

Tytuł chytrze podpowiada, jaki jest cel tego odcinka - aby dowiedzieć się, kim lub czym Bill (Stephen Moyer) jest teraz - ale faktyczna historia i jej temat jest, jak można się teraz spodziewać po tej serii, niepotrzebnie złożona i zdezorganizowana, tak bardzo tak więc pytanie, na które chce odpowiedzieć, jest po raz kolejny zagmatwane przez nieustępliwą, bezlitosną naturę licznych wątków, które True Blood próbuje (i przeważnie nie udaje się) jednocześnie żonglować. Ale mimo że bałagan fabuł i wątków podrzędnych ciągle wydaje się niepotrzebny, jakby to była słabość serii, jest coś w tym połączeniu, co kusi cię, aby dostroić się rok po roku, odcinek po odcinku - a sezon 6 nie jest inny.

Premiera rozpoczyna się w miejscu, w którym zakończył się finał 5. sezonu True Blood , a Sookie (Anna Paquin) i firma uciekają przed Władzą Wampirów, gdy Billith narodziła się z krwi. Samo to jest trochę zagadką dla tych, którzy się dostrajają, ponieważ musisz poskładać fragmentaryczne wspomnienia sprzed ponad roku, aby zrozumieć, co się dzieje. Dzieje się tak w dużej mierze od początku True Blood , ale od sezonu 5 i sezonu 6 historie są w zasadzie jednym, będąc w stanie zapamiętać wszystko od zeszłego sezonu jest teraz trochę niefortunną koniecznością. I chociaż serial jest na antenie od sześciu lat, wydaje się, że musisz ciągle przypominać sobie, że ten serial jest pod każdym względem wampiryczną operą mydlaną, ponieważ sezon 1 był jedynym, w którym serial mógł zostały uznane za uproszczony dramat.

Mimo to True Blood posuwa się naprzód, coraz bardziej oddalając się od materiału źródłowego, do jakiejkolwiek teoretycznie logicznej fabuły, która, miejmy nadzieję, może obejmować ogromną - i stale rosnącą - obsadę postaci. Teraz nadszedł czas, aby być świadkami powrotu Warlowa (mówiąc kanonicznie); niedobór Tru Blood; panowanie (lub jego brak) Billith; kolej ludzkości na lojalność wampirów; Szybko rosnące bajkowe dzieci Andy'ego Bellefleura (Chris Bauer); i samotny ojciec Sama Merlota (Sam Trammell) biada - i to właśnie w premierowym odcinku, w którym żadna historia naprawdę nie wydaje się w pełni obsługiwana.

Ale dzięki wieloletniemu pisarzowi serialowi Brianowi Bucknerowi, który przejął rolę showrunnera w sezonie 6, i Raelle Tucker, która napisała wspaniały finał sezonu 1, biorąc udział w pierwszym odcinku sezonu, jest prawdziwy powód, aby być zaintrygowanym i podekscytowanym premierą, jak i sezon, ma w zanadrzu swoich bohaterów. Takie zachęcające i pełne nadziei uczucia są jednak szybko tłumione, gdy True Blood w końcu ujawnia się tym, czym jest: samoczynną maszyną, w której scenarzyści i reżyserzy są tak naprawdę tylko po to, aby kontynuować to, co już zostało ustalone. Zwykle ustalono już formatowanie serii, osobowości postaci, style wizualne itp. Ale w przypadku True Blood , to, co już zostało ustalone, to przysłowiowy róg obfitości historii postaci, z otwartą sezonową historią na dodatek.

To nie znaczy, że to, co jest obecnie True Blood samo w sobie, jest złe, ale ogranicza to możliwości, które kreatywne umysły, takie jak Tucker, są w stanie obrać w danych epizodach. Dodatkowo, wraz ze zmniejszeniem liczby odcinków z 12 do 10, nieodłączna struktura, w której Tucker, a także wszyscy inni pisarze w serialu, są zwykle wykorzystywani, zmieniła się, więc istnieje luka w opowiadaniu historii w 2 odcinkach, która musi być wypełnionym, nawet jeśli wielu uważa, że ​​dzieje się już zbyt wiele historii.

Zasadniczo pozostaje nam „piłka”, która toczy się od dłuższego czasu, a jedyne, co Tucker może zrobić, to utrzymać serię z premierą sezonu 6 - ale znowu, to niekoniecznie jest złe. W miarę starzenia się True Blood , to postacie dodatkowe, takie jak Eric (Alexander Skarsgård), Pam (Kristin Bauer van Straten) i, ​​tak, Lafayette (Nelsan Ellis), wzrosły na szczyt, ponieważ ich postacie mają wagę i intensywność przebić się przez melodramat jego głównych bohaterów, konsekwentnie wynieść każdą scenę poza jej operową strukturę. Ale jednocześnie postacie takie jak Terry zostały niestety odepchnięte na bok i są teraz używane jako komiksowa ulga lub, podobnie jak w przypadku Alcide, otrzymują całkowicie niewzruszone historie do naśladowania.

W wieku sześciu lat True Blood zdefiniował się już jako serial, więc wszelkie skargi na jego skomplikowaną, zdezorganizowaną strukturę są trochę dyskusyjne i nie ma realnej możliwości, aby ktokolwiek - nawet showrunner - to zmienić. I tak naprawdę nie powinno się to zmienić.

Ponieważ bez względu na to, jak liczne lub absurdalne są historie, bez względu na to, jak operowy jest sam serial, jego szaleństwo ma niezaprzeczalny urok, który prowadzi do dalszego dostrajania. Jest powód, dla którego opery mydlane były tak popularne w telewizji przez tak długi czas, i True Blood z powodzeniem wykorzystało takie elementy. Czy to będzie jeden z najlepszych sezonów w telewizji, jakie widziałeś? Raczej nie. Ale musisz przyznać uznanie serialowi, który może sprawić, że obejrzysz go na swoich warunkach, a nawet jeśli czasami jesteś sfrustrowany, dostroisz się w przyszłym tygodniu.

_____

True Blood powraca w następną niedzielę z „The Sun” o 21:00 w HBO.