Recenzja finału pierwszego sezonu „True Detective”
Recenzja finału pierwszego sezonu „True Detective”
Anonim

(To jest recenzja dla True Detective, sezon 1, odcinek 8. Będą SPOILERY.)

-

Oprócz jego labiryntowej struktury opowieści (wijącej się w tę iz powrotem przez prawie dwie dekady); żmudny wysiłek włożony w tworzenie i utrzymanie ponurej, ale wspaniałej atmosfery; a zwłaszcza quasi-głębokie, filozoficzne dygresje współ-protagonisty Rusta Cohle'a, jeden z najbardziej intrygujących aspektów True Detective była reakcja publiczności. A dokładniej: sposób, w jaki jego centralna tajemnica została przyswojona między niedzielami przez publiczność, która chętnie omawiała szczegóły i wypełniała luki, mając nadzieję, że program rozpocznie się na przełęczy. Końcówka zawiłej historii Nic Pizzolatto o dwóch załamanych mężczyznach ścigających nieuchwytną prawdę stała się ulubioną obsesją Internetu, w wyniku czego dyskusje o serialu prawie tak samo dotyczyły sposobu, w jaki oglądamy, jak i samego serialu.

Reakcja na serię wydawała się dwojaka: byli tacy, którzy byli gotowi nazwać ją natychmiastowym klasykiem po premierowym odcinku i bronić jej honoru przed każdym przeciwnikiem, który słusznie zakwestionował reprezentację postaci kobiecych lub generalnie wąski asortyment osobowości otaczających Rusta i Marty'ego. Byli też tacy, których początkowo zniechęciły teoretyczne diatryby Rusta i przytłaczająca mizantropia, tylko po to, by podekscytować się możliwością, że czasami nieprzenikniony gliniarz pokaże dziwaczne teorie o potworach Cthulhu, żółtych królach i roztapiających umysł zejściach w ciemność. okazuje się być niesamowicie szczegółowym, ale jednocześnie odświeżającym tradycyjnym przykładem rodzaju historii, od której serial wziął swój tytuł.

Omówienie finału sezonu True Detective , „Form and Void”, oznacza omówienie wagi skrupulatności serialu i dbałości o szczegóły. Ten aspekt, pomysł, że w jakiś sposób kładło wszędzie pisanki dla orlich widzów i teoretyków Prawdziwego Detektywa , aby zwracali uwagę na forach dyskusyjnych, jest powodem tchnięcia nowego życia w niejasną kolekcję XIX-wiecznej literatury grozy i dlaczego sam program w jakiś sposób poradził sobie z stać się najbardziej zalaną tajemnicą od czasu Zagubionych. A jednak niezwykłą rzeczą w tajemnicy i sposobie, w jaki publiczność na nią zareagowała, było to, że w ostatniej godzinie opowieść Pizzolatto potwierdziła się w swego rodzaju meta obserwacji o nieodłącznej powtarzalności opowiadania historii.

Jest „tylko jedna historia”, mówi Rust Marty'emu w ostatnich chwilach sezonu 1; to jest „światło kontra ciemność”. Ta uwaga nie tylko podsumowuje poszukiwania Żółtego Króla przez True Detective , badanie życia Rusta i Marty'ego od czasu premiery serialu, a na pewno brutalne starcie z Errolem Williamem Childressem (Glenn Fleshler), aby zamknąć ten rozdział w antologii, służy również jako rodzaj wstępu do jakichkolwiek przyszłych rozdziałów. Kiedy Rust mówi o czasie jako „płaskim kręgu” i o tym, jak każdemu jest przeznaczone „przeżywać wciąż te same aspekty”, mówił o swoim własnym, uzależnionym od narkotyków mózgu, próbującym nadać sens otaczającemu go światu, ale w pewnym sensie mówił też o fikcji i idei, że tak naprawdę jest tylko jedna historia . Jak ustalił True Detective - a reakcja publiczności zakończyła się uprawomocnieniem - narracja może iść naprzód i sprawić, że jeden z jej głównych bohaterów potwierdzi istnienie jednej historii, która jest powtarzana w kółko, o ile szczegóły są tak mocne i jak tak fascynujące, jak tutaj.

W recenzji premiery, „The Long Bright Dark”, zauważyłem, że dzięki zastosowaniu i uznaniu konwencji gatunkowej czułem się tak, jakby serial odpowiadał na nadmiar mrocznych serialowych morderców w telewizji. Z kolei serial próbował zwalczyć tę obfitość, stając się ostatecznym dramatem mrocznego seryjnego mordercy. Czytając to w ten sposób, można odczytać znaczną ilość podtekstów w sposobie, w jaki Pizzolatto i Cary Fukunaga nasycili serial poczuciem samoświadomości na temat telewizyjnych trendów i ogólnie kryminałów, podczas gdy jego dwa współprowadzi znajdują się po przeciwnych stronach. spektrum samoświadomości w najbardziej skrajnym sensie. „To, co stało się z moją głową, nie staje się lepsze”, jest dobrym przykładem tendencji Rusta do skrajnej samoświadomości, podczas gdy zabawne pytanie Marty'ego na temat „Co pachnie mięsem?” podsumowuje swój związek pytaniami dotyczącymi własnej świadomości. Chociaż dodatkowo definiuje, kim są Rust i Marty jako postacie, rozmowa podczas długiej jazdy samochodem do miejsca, w którym znajduje się podejrzany, jest również konwencją kryminalną; to jedna rzecz, którą pokazy policyjne muszą się udać, niezależnie od szerszej historii.

Ten poziom świadomości oznaczał, że mimo wszystko, True Detective dotyczyło zasadniczo (i być może tylko) postrzegania siebie przez Rusta i Marty'ego jako nieświadomych uczestników znacznie szerszej narracji oraz tego, jak zmieniło się to w ciągu prawie 20 lat. Argumentowano, że serial dotyczy tylko Rusta i Marty'ego, więc inne postacie (w tym córki Maggie i Marty'ego) są celowo jednowymiarowe. To, czy to prawda (i, co ważniejsze, w jakiś sposób znaczące w kontekście programu), czy nie, będzie prawdopodobnie wymagało ponownego obejrzenia w celu ustalenia (cue, HBO Go). Ale to po prostu oznacza, oprócz dostarczenia satysfakcjonującego zakończenia głównego śledztwa w sprawie morderstwa - tj. Odpowiedzi na temat tożsamości Żółtego Króla, a także tego, czym i gdzie jest Carcosa - „Forma i Pustka”musiała zapewnić jakieś zamknięcie zrujnowanego życia i relacji Rusta Cohle'a i Martina Harta.

Trudno zaprzeczyć, że konfrontacja detektywów z Errolem Childressem wśród nagromadzonych szczątków i odpowiednio labiryntowych korytarzy Carcosy nie była satysfakcjonująca - odnalezienie i ukaranie zabójcy Dory Lange było przecież początkowym celem narracji. Ale drugorzędnym celem narracji mogło się okazać, że było bardziej satysfakcjonującym przedsięwzięciem serii. W ciągu ostatnich siedmiu tygodni, True Detective przez wiele, wiele lat pytał swoich bohaterów, czy ludzie tacy jak oni mogą się zmienić, czy też muszą po prostu pogodzić się z tym, kim są - czy im się to podoba, czy nie. Właściwie to jest pytanie, na które seria nie ma bezpośredniej odpowiedzi; zamiast tego skłania się bardziej w kierunku sugestii, że percepcja osoby może się zmienić, dając jej pocieszającą iluzję transformacji.

Kiedy Marty odwiedza Rusta w szpitalu, następuje nieoczekiwanie komiczna gra, która kończy się tym, że Marty mówi „Nigdy się nie zmieniaj”, podczas gdy mężczyźni wymieniają wulgarne pozdrowienia. Co dziwne, zarówno komentarz, jak i saluty są zaszczepione poczuciem czułości, a nie jadowitości, która przenikała wcześniej ich związek. To zaskakująca lekkość i optymizm w skądinąd intensywnie mrocznym programie, który dość dobrze podkreśla ostatnią linię Rusta: „Kiedyś było tylko ciemno. Pytasz mnie, światło wygrywa”. Być może w głębi serca True Detective zdecydował się wierzyć, że nawet po dokonaniu ogromnych szkód prawda jest taka: dostrzeżenie jakiejś zmiany jest jedynym lekarstwem i jedyną drogą wyjścia z ciemności.

_____

Screen Rant będzie na bieżąco informował Cię o nowościach dotyczących przyszłych sezonów True Detective w HBO.