Wczesne recenzje Venom: film Toma Hardy'ego to niesamowicie zabawny bałagan
Wczesne recenzje Venom: film Toma Hardy'ego to niesamowicie zabawny bałagan
Anonim

Przeczytaj recenzję filmu Screen Rant's Venom tutaj!

Aktualizacja: Venom otrzymuje oficjalny wynik w Rotten Tomatoes.

Pierwsza partia recenzji Venom jest już dostępna online. Jednym z najczęściej komentowanych filmów roku jest niewątpliwie Sony Pictures Venom, w reżyserii Zombielanda i pomocnika Gangster Squad Rubena Fleischera, w którym Tom Hardy wciela się w tytułowego bohatera Eddiego Brocka. To projekt z pasji, który studio od kilku lat stara się ruszyć z ziemi, ale dopiero pod koniec zeszłego roku w końcu trafiło do produkcji.

Zmierzając się z ukochaną gwiazdą A Star Is Born w kasie krajowej, Venom chce przyciągnąć uwagę fanów materiału źródłowego (i postaci), a także publiczności, która jest zainteresowana obejrzeniem innego rodzaju filmu komiksowego, taki, który nie koncentruje się na superbohaterach per se. Zamiast tego, film podąża za dziennikarzem, który staje się antybohaterem po przemianie w Venoma poprzez kontakt z obcym symbiontem. Chociaż Venom jest jednym z najbardziej oczekiwanych filmów jesieni, wszyscy myślą o pytaniu: czy to dobrze?

Sony Pictures zniosło embargo na Venom przed światowym debiutem filmu w ten piątek (lub w czwartek, w przypadku wybranych pokazów), a pierwsze recenzje zaczynają napływać do sieci. Poniżej znajdują się fragmenty BEZ SPOILERÓW wraz z linkami do odpowiednich pełnych recenzji.

Molly Freeman, Screen Rant - 3/5

Venom jest tak zły, że dobry w sposób, który wydaje się już zapewniać jego status przyszłego „kultowego” faworyta (o ile film mainstreamowy może być kultowym faworytem). Czy to wystarczy, aby Sony mogło kontynuować swoją serię spinoffów Spider-Mana, pozostaje do zobaczenia, ale Venom jest niewątpliwie wystarczająco dobry, aby być rozrywkowym czasem w teatrze.

Todd McCarthy, THR - Brak wyniku

Jedyny zaskakujący moment w całkowicie nieodwracalnym Jadzie, który sprawia, że ​​siadasz i zwracasz uwagę, przychodzi w 71 minucie, kiedy widok rozczochranego, szczeciniastego, spoconego i nadętego Toma Hardy'ego wstrząsa tobą, zdając sobie sprawę, że oto jest idealny aktor. by pewnego dnia zagrać Harveya Weinsteina. Ten film jest cenny ze względu na ten i sam wgląd. Niezależnie od gwarantowanych zysków pochodzących z dowolnego filmu z dołączoną marką Marvel, zaangażowani powinni zastanowić się nad prawdą zawartą w sloganie reklamowym filmu: „Świat ma dość superbohaterów”.

Michael Nordine, IndieWire - B.

Świat może mieć wystarczająco dużo superbohaterów, ale nie ma wystarczająco dobrych filmów o nich. „Venom” idzie w niewielkim stopniu, aby to zmienić, mimo że technicznie rzecz biorąc, dotyczy super-złoczyńcy - lub, jeśli jesteśmy hojni, antybohatera. Wiadomość, że ulubiony przez fanów antagonista Spider-Mana otrzymywał samodzielny film z udziałem Toma Hardy'ego, została ciepło przyjęta przez tych, którzy żyją w dzieciństwie sentyment do tej postaci, mimo że są ogólnie obojętni na komiksy i którzy jeszcze nie znużyli się Hardy's niespójne mamrotanie (czytaj: ten pisarz), ale w tych przedsięwzięciach panuje niepewność. Na każdy „Deadpool” przypada przynajmniej jedna „Fantastyczna Czwórka”.

Alonso Duralde, The Wrap - Brak wyniku

Gdybyś zastąpił Toma Hardy'ego Steve'a Martina w „All of Me” i zamienił Lily Tomlin na kawałek przeżutej czarnej lukrecji, miałbyś „Venom”. Różnica polega na tym, że „All of Me” to urocza komedia, a „Venom” to rodzaj komiksu, do którego ludzie, którzy nienawidzą filmów komiksowych, myślą, że są takie jak wszystkie komiksy. Przeskakując od punktu fabuły do ​​punktu fabuły bez przeszkód ze strony logiki lub postaci, ten duży ekranowy powrót legendarnego nemezis Spider-Mana - ostatnio widziany w powalającym franczyzę „Spider-Man 3” - jest agresywnie głośny i głupi, ale nie jest zbyt duży zabawa w ogóle. Jest to strata czasu (choć, miejmy nadzieję, spora wypłata) dla niektórych bardzo utalentowanych aktorów i jest dowodem na to, że nawet Marvel nie zawsze robi to dobrze.

Owen Gleiberman, Variety - Bez punktów

W „Venom”, spektakularnej, ale w większości pochodnej i generalnie nakreślonej nowej historii o pochodzeniu komiksu (jest to pierwsza część Sony Universe of Marvel Characters), Tom Hardy zostaje dotknięty nieziemską siłą, która atakuje jego umysł, ciało, jego bardzo istota. Nazywa się to chęcią zachowywania się jak głupek metody potknięcia. Objawy, które są bardzo widoczne i dramatyczne, wahają się od skłonności do wpatrywania się w owłosione oczy do tendencji do połykania każdej linii rodzajem mamrotania renegata doofusa, w sposób, który pozostawia Hardy'ego brzmiącym jak skrzyżowanie wczesnego Marlona Brando i późnego. Adam Sandler.

Matowe łaty, wielokąt - brak wyniku

W Venom są dwa filmy, które spędzają 100 minut walcząc o teoretyczną duszę startera franczyzy. Jest duży, niezgrabny film komiksowy, w którym niechętny bohater obejmuje i dzierży nowo odkryte moce, aby uratować świat, a ściskający za gardło ten przebojowy przebój to krwiożerczy symbiont bunt, na którego czele stoi gwiazda Toma Hardy'ego (The Dark Knight Rises), który zatapia zęby w obrazie, wykonując komediowe przedstawienie tour-de-force.

Peri Nemiroff, Collider - C

Venom prawie uchodzi z bezsensownej fabuły w końcu dzięki tej bromance Eddie i Venom, ale potem przypomina ci się główna stracona szansa tutaj - właściwie więcej niż raz. Venom powinien być dobrym początkiem własnej serii Marvel firmy Sony. Jest to jednak film, który na to nie zasługuje, a liczne przypomnienia ze studia mówiącego: „Hej, nie zapominaj, że chcemy zrobić więcej”, tylko pogarszają sprawę. Być może o przyszłości tej serii zadecyduje jego sprzedaż kasowa, ale z punktu widzenia jakości Venom nie da Sony solidnej podstawy do budowania.

Na podstawie kilku wczesnych recenzji (z których niektóre są zgodne z wczesnymi reakcjami, które zadebiutowały wkrótce po premierze filmu), wydaje się, że Venom Sony to w zasadzie dwa filmy w jednym: pierwszy, intrygujący film komiksowy, który wpisuje się w ton współczesnych filmów komiksowych, a po drugie, bezsensowna produkcja, która zwykle omija krawędzie komedii. Podsumowując, wygląda na to, że Venom to niesamowicie zabawny film, który wydaje się słabnąć, im dłużej trwa.

Ostatecznie o sukcesie filmu zadecydują ci, którzy nie pojawią się w kinie w ten weekend (i nie tylko), aby zobaczyć najnowszy projekt Sony Marvel. Jeśli skończy się klapą w kasie, rozwijający się wspólny wszechświat studia może być martwy w dniu przybycia, chociaż nie jest to coś, co jest obecnie przedmiotem decyzji. Wygląda jednak na to, że Venom będzie dobrą zabawą dla wielu kinomanów - ale nie dla wszystkich.

Więcej: Wyciekające e-maile Sony ujawniają, że ten jad był zawsze planem