The Walking Dead udowadnia, że ​​passa zawsze dobiega końca
The Walking Dead udowadnia, że ​​passa zawsze dobiega końca
Anonim

(To jest recenzja 6 sezonu The Walking Dead, odcinek 14. Będą SPOILERY.)

-

Po przejściu w telewizyjnym odpowiedniku dobrej passy z kilkoma ostatnimi odcinkami, The Walking Deadpozornie dławi się i dostarcza nieudanego odcinka z „Twice as Far”. To było kilka odświeżających tygodni, gdy serial zgłębiał kilka interesujących pomysłów, takich jak to, jak blisko złoczyńców stał się Rick i jego załoga, podczas gdy niektóre nasiona zostały zasiane w odniesieniu do byłej bezlitosnej maszyny do zabijania Carol, która teraz czuje się zmuszona opuścić Aleksandrię, zanim będzie musiała ponownie zabić. Ale próbując zaoferować fascynującą godzinę, służąc w zasadzie jako wytchnienie, zanim całe piekło rozpadnie się między Wybawcami a Aleksandryjczykami, `` Dwa razy tak daleko '' kończy się chaotyczną godziną pozornie bardziej zmotywowaną przez udawanie publiczności kolejną niezasłużoną śmiercią. niż dostarczenie fascynującego dramatu.

The Walking Dead odniosło sukces z równoległymi narracjami w przeszłości, więc istniał powód, by oczekiwać, że podwójne historie Denise (Merritt Wever) i Eugene próbują udowodnić sobie i innym, że mogą przetrwać w trudnym świecie za murami Aleksandrii. to dobry sposób na spędzenie czasu. Ale to tyle, jeśli chodzi o odcinek, jeśli chodzi o realizację swojego głównego pomysłu - który niezależnie od tego, jak dobrze się okazał, zostałby podważony przez decyzję Carol o odejściu i tak. I to nie dlatego, że Carol porzuciła swoich przyjaciół i innych ocalałych po tym, jak wybrali walkę z największym łobuzem na placu zabaw, jest nieco zaskakująca i nie ma charakteru, ale dlatego, że ponieważ serial powrócił z przerwy w połowie sezonu, tak się nie stało.Pracowałem wystarczająco ciężko, aby przekonać publiczność, dlaczego tak całkowicie wkupiłaby się w etos Morgana „musi być inny sposób”.

Są też inne problemy, takie jak zbyt krótkie skupienie się na romansie Carol z Tobinem, który niewiele wnosi do jej odejścia, poza umieszczeniem Tobina jako posłańca Ricka. Można by pomyśleć, że Carol pozostawiając pozornie kochającą, opiekuńczą relację, w jakiś sposób podkreśli powagę jej decyzji, ale serial spędził mniej niż dwie minuty faktycznego czasu na ekranie z Carol i Tobinem razem jako para - lub cokolwiek innego. są. To nie tylko utrudnia odczuwanie czegokolwiek innego niż ciekawość z powodu pozornej bezcelowości tego wszystkiego, ale także wskazuje na skłonność The Walking Dead do opierania się na słabo rozwiniętych związkach i postaciach, prosząc ich, aby nieśli ciężar chwil potrzebujących więcej ustalona osoba lub zestaw okoliczności w celu wywarcia odpowiedniego wpływu emocjonalnego.

Nie jest to bardziej oczywiste niż po pustym upadku Denise z rąk pokrytego bliznami Dwighta i jego grupy głupich Zbawicieli. Aktorka taka jak Merritt Wever nie tylko zasługuje na materiał mocniejszy niż tutaj - z nie jednym, ale dwoma "co ty do cholery robisz?" chwile z udziałem piechurów - ale jej ostatnia scena, prowadząca do momentu, w którym bełt z kuszy graficznie kończy jej życie, została tak świadomie przesłana telegraficznie, że byłaby tylko niespodzianką, gdyby nie została zabita. Czytelnicy komiksu wiedzą, że piorun był przeznaczony dla kogoś innego i chociaż przesuwanie się wokół śmierci niektórych postaci może powstrzymać serial telewizyjny przed nudnym bieżnikowaniem komiksów, zamiana oryginalnego celu na Denise nie ma większego sensu z dramatyczny punkt widzenia.Podczas gdy ostatnie tygodnie przyniosły więcej szczegółów na temat jej życia i romansu z Tarą, a także jej zmagań jako jedynego lekarza Aleksandrii, Denise wciąż była na początkowym etapie bycia w pełni rozwiniętą postacią. „Dwa razy tak daleko” wydawało się dostrzegać ten brak i próbowało rozwiązać problem, podsuwając jak najwięcej historii Denise, zanim została bezceremonialnie zabita. Rezultatem było więc przewidywalne zabójstwo postaci, która nie uzyskała jeszcze statusu, który pozwoliłby jej śmierci mieć prawdziwe znaczenie narracyjne. Co więcej, scena przebiegała bez obecności Tary, jedynej osoby, która mogła dodać coś istotnego do śmierci Denise.Denise wciąż była w początkowej fazie bycia w pełni rozwiniętą postacią. „Dwa razy tak daleko” wydawało się dostrzegać ten brak i próbowało rozwiązać problem, podsuwając jak najwięcej historii Denise, zanim została bezceremonialnie zabita. Rezultatem było więc przewidywalne zabójstwo postaci, która nie uzyskała jeszcze statusu, który pozwoliłby jej śmierci mieć prawdziwe znaczenie narracyjne. Co więcej, scena przebiegała bez obecności Tary, jedynej osoby, która mogła dodać coś istotnego do śmierci Denise.Denise wciąż była w początkowej fazie bycia w pełni rozwiniętą postacią. „Dwa razy tak daleko” wydawało się dostrzegać ten brak i próbowało rozwiązać problem, podsuwając jak najwięcej historii Denise, zanim została bezceremonialnie zabita. Rezultatem było więc przewidywalne zabójstwo postaci, która nie uzyskała jeszcze statusu, który pozwoliłby jej śmierci mieć prawdziwe znaczenie narracyjne. Co więcej, scena przebiegała bez obecności Tary, jedynej osoby, która mogła dodać coś istotnego do śmierci Denise.było przewidywalnym zabójstwem postaci, która nie uzyskała jeszcze statusu, który pozwoliłby jej śmierci mieć prawdziwe znaczenie narracyjne. Co więcej, scena przebiegała bez obecności Tary, jedynej osoby, która mogła dodać coś istotnego do śmierci Denise.było przewidywalnym zabójstwem postaci, która nie uzyskała jeszcze statusu, który pozwoliłby jej śmierci mieć prawdziwe znaczenie narracyjne. Co więcej, scena przebiegała bez obecności Tary, jedynej osoby, która mogła dodać coś istotnego do śmierci Denise.

Inną kwestią wynikającą ze śmierci Denise jest to, w jaki sposób podważyło to ostatnie dwa tygodnie opowiadania historii, w których The Walking Dead zdołało przedstawić swoich pozornych antagonistów jako istoty ludzkie, a nie standardowy rodzaj kreskówkowych złoczyńców, którzy zazwyczaj działają wbrew interesom Ricka i współ. W zeszłym tygodniu „The Same Boat” przedstawiało Zbawicieli jako odzwierciedlenie podstawowej grupy ocalałych z serii. Kierowani przez Alicię Witt byli prawdziwymi ludźmi o odmiennych historiach i bardziej złożonych motywacjach, a nie szyderczymi, jednostronnymi złoczyńcami skłonnymi do padnięcia ofiarą dobrze umiejscowionego ugryzienia i odwrócenia ogona, gdy ktoś odrzuci.

Ogólnie rzecz biorąc, był to niechlujny i rozczarowujący odcinek, na co wpływ miała względna jakość nowszych części. Pomimo zamieszania spowodowanego brakiem śmierci Glenna na początku sezonu, wydaje się, że The Walking Dead wciąż tkwi w trybie fałszywego. I chociaż serial zyskał sławę, promując ideę, że nikt nie jest bezpieczny, nie wyświadcza sobie żadnych przysług, nieustannie koncentrując się na „szokujących” wydarzeniach, które są godne uwagi tylko ze względu na to, jak są one narracyjnie nieistotne.

-

The Walking Dead będzie kontynuowane w następną niedzielę z „East” o 21:00 w AMC. Sprawdź poniżej:

Zdjęcia: Gene Page / AMC