Recenzja drugiego sezonu American Gods: Oszałamiająca premiera jest prawie warta czekania
Recenzja drugiego sezonu American Gods: Oszałamiająca premiera jest prawie warta czekania
Anonim

Minęły prawie dwa lata od adaptacji Starz z American Gods Neila Gaimana był w telewizji i przez ten czas za kulisami nastąpiły dramatyczne zmiany. Te zmiany są, przede wszystkim, spowodowane rzekomo burzliwym odejściem współtwórców pierwszego sezonu Bryana Fullera i Michaela Greena oraz zatrudnieniem Jessego Alexandra jako nowego głównego scenarzysty serialu. Utrata Fullera i Greena, nie wspominając o Gillian Anderson w roli nowego boga Media, jest taka, że ​​długie opóźnienie między sezonami 1 i 2 może faktycznie działać na korzyść serialu, chyba że byłeś jednym z subskrybentów, którzy brał udział w maratonie 1 sezonu 2018, są szanse, że różnice między stylem Fullera - szczególnie jego zamiłowanie do surrealistycznej grafiki i ciężkiej logiki snów - a Alexanders nie będą tak wstrząsające. Jeśli nie, to z pewnością program będzie wyglądał nieco inaczej, gdy powróci z Panem Wednesdayem,Shadow Moon i reszta pstrokatej ekipy Old Gods w drodze do House on the Rock w premierze sezonu 2.

Część uroku amerykańskich bogów sezon 1 to nie tylko okazja, by zobaczyć, jak powieść Gaimana ożywa; był to także sposób, w jaki serial tak często uciekał się do używania czysto wizualnego języka narracji, aby przekazać nieziemski charakter historii, którą właśnie opowiadał. Oznaczało to wydłużone sekwencje, które przeczyły logice i natchnęły serię nieziemską wrażliwością, która nie tylko idealnie pasowała do idei Odyna (Ian McShane) podróżującego przez kraj ze swoim ochroniarzem - świeżo owdowiałym (ale nie do końca) byłym więźniem o imieniu Shadow Moon (Ricky Whittle) - ale od czasu do czasu podnosił to do poziomu doświadczenia niepodobnego do niczego innego w telewizji. Ten sposób myślenia sprawił, że seria od czasu do czasu pogrążyła się we własnym wizualnym nadmiarze, podobnie jak wieloodcinkowa fabuła, w której Cień grał w warcaby z Czernobogiem Petera Stormare z młotkiem,z dosłowną stawką życia i śmierci.

Więcej: Recenzja wdowy: Powolna paląca się tajemnica marnuje wielką Kate Beckinsale

Podejście Alexandra jest więc trochę jak próba dostrojenia wizji Fullera i Greena dla serii, aby była trochę bardziej przyjemna i ugruntowana, jednocześnie pozostając zaangażowanym w tę część. Chodzi oczywiście o to, że American Gods rozgrywa się w dziwnym, pełnym przemocy, czasem pięknym i fantasmagorycznym świecie, w którym wszystko może się wydarzyć i się wydarzy. Pomimo pozornie wyjątkowego wizualnego podejścia Fullera i Greena do sezonu 1, serial okazuje się na tyle plastyczny, że chociaż ich brak jest natychmiast zauważalny, wkrótce serial osiedli się w tym nowym (ish) sposobie robienia rzeczy i trafi do biznesu na dłoń.

Ta sprawa to tocząca się wojna między Starymi Bogami Pana Wednesdaya a Nowymi Bogami w zmowie z Mr. World Crispina Glovera. Premiera drugiego sezonu, `` House on the Rock '', sprawia, że ​​jest to bardzo jasne dzięki zimnemu otwarciu, w którym Mr. World i Technical Boy (Bruce Langley) liżą swoje rany po tym, jak Odyn szczerzył zęby, że tak powiem, w sezonie 1 finał. Pomimo występów Glovera i Langleya scena jest sztywna i niezręczna; jest to przybliżony przykład tego rodzaju serializowanych programów telewizyjnych, które czasami trzeba posprzątać, aby nakryć stół z jednego sezonu na następny. Trzeba przyznać Aleksandrowi, że stara się przejść przez otwarcie tak szybko, jak to możliwe, dosłownie mówiąc, że Mr. World przeliteruje okoliczności spisku swojemu podwładnemu vapingowi i wskazuje, jak ważne są (nowe) media dla jego planu.

Efektem tego otwarcia jest to, że amerykańscy bogowie wydają się być bardziej ugruntowani, a co za tym idzie, mniej podobni do snu, a bardziej zwyczajni. Istnieją wskazówki, że iluzoryczny charakter serialu jest nadal obecny, ponieważ Mr. Wednesday i jego towarzysze Old Gods - w tym Sakina Jaffrey ( Timeless ) jako Mama-Ji - eksplorują rzeczywisty Dom na Skale i zamieniają ogromną karuzelę w bramę na myśl środy. Tutaj serial wykorzystuje coś, co wydaje się być bardziej konwencjonalne, ponieważ prawdziwe formy Starych Bogów są ujawniane Cieniowi i publiczności, nadając im imponujący połysk VFX, który sprawia, że ​​wydają się nieco bardziej magiczni niż wcześniej, choć w sposób, który jest prawie czysto powierzchniowy.

Podczas gdy sezon 2 American Gods wydaje się, że chce dać widzom boską wojnę, która jest efektowna w sposób, który jest być może bardziej dostępny lub mniej podatny na pewne loty fantazji wizualnej, prawdziwym asem serialu w dziurze jest pełen dramatu domowego między Cieniem i jego „martwą” żoną Laurą (Emily Browning). Podczas gdy Cień pozostaje w przeważającej części szyfrem, postacią przeważnie nic nie znaną przez kaprysy innych, Laura szybko zmienia się w jeden z najbardziej fascynujących aspektów całej serii. Jej dążenie - do ochrony i być może pogodzenia się z mężem - dobrze współgra z nadprzyrodzonymi okolicznościami, które sprawiają, że jest supermocnym, gnijącym trupem, który nie zwraca uwagi na środową wojnę ani jego rzekomy autorytet. O ile Shadow ma reprezentować publiczność, być tym, który mówi, jakie to wszystko dziwne i niewiarygodne,Zawzięte oddanie i lekceważący stosunek Laury do wszystkich bogów (Starych i Nowych) czyni ją nieoczekiwanym MVP serii.

Browning radzi sobie najlepiej, gdy występuje u boku Szalonego Sweeneya Pabla Schreibera, ponieważ obaj tworzą zabawną, dziwną parę - zawsze w konflikcie ze sobą, ale z niechęcią do siebie nawzajem - ponieważ obaj są zmarginalizowanymi członkami środowej grupy. To może oznaczać kłopoty dla interakcji Laury i Cienia na dłuższą metę, ale na razie American Gods znaleźli skuteczną formułę w parowaniu. To samo dotyczy pana Nancy Jonesa, który otrzymał większą rolę w pierwszych dwóch odcinkach, widząc go w parze z McShane, głównie z efektem komediowym.

`` House on the Rock '' to w dużej mierze odcinek serialu, który porządkuje porządki domowe, a jego zadaniem jest przystosowanie serialu do potencjalnie katastrofalnych zmian za kulisami, które miały miejsce między sezonami, jednocześnie starając się zachować pozory przyspieszenia w fabuła. Efektem końcowym jest ogólnie mieszana torba, coś, co jest prawie warte niezwykle długiego oczekiwania na sezon 2 American Gods .

Dalej: gen: LOCK Recenzja finału sezonu 1: Rozszerzona sekwencja bitew oferuje niezbędny cios

American Gods będzie kontynuowane w następną niedzielę z „The Beguiling Man” o 20:00 na Starz.