Premiera serii Feed the Beast zawiera o jeden składnik za dużo
Premiera serii Feed the Beast zawiera o jeden składnik za dużo
Anonim

(To jest recenzja premiery serii Feed the Beast. Będą SPOILERY.)

-

W dzisiejszych czasach tworzenie nowych seriali telewizyjnych musi być trudniejsze niż kiedykolwiek, ponieważ każdy kanał, od historii, przez całe życie, po TruTV, dostaje się do gry opartej na programowaniu scenariuszowym. Można by pomyśleć, że oznaczałoby to większą możliwość eksperymentowania i podejmowania ryzyka wśród twórców tych serii. Ale zamiast tego telewizja coraz częściej pada ofiarą tego samego rodzaju przebojowego zmęczenia, które topi kino w nudnych, wysokobudżetowych filmach dla wszystkich, które kosztują mennicę i dlatego nie mogą ryzykować odwołania się do niczego innego niż każda żywa dusza na planeta. Programy z prostymi, ale wciągającymi haczykami wydają się być motywowane filozofią „więcej znaczy lepiej” mającą na celu dotarcie do szerszej publiczności. Nie sądzisz, że lubisz program o dwóch przyjaciołach zakładających restaurację? Dobrze,co by było, gdyby serial dodał gangstera o pseudonimie Zębowa Wróżka? A może samotny tata opłakuje swoją żonę, ma problem z piciem i urocze dziecko, które nigdy nie mówi? Może bardziej prawdopodobne będzie, że dostroisz się, jeśli w serialu wystąpi angielski aktor, który włoży jeden z najbardziej dotkniętych i rozpraszających akcentów „New Yawk” z niedawnej pamięci?

Oglądanie pierwszej godziny Feed the Beast, Najnowszy oryginalny serial AMC autorstwa byłego showrunnera Dextera i pielęgniarki Jackie, Clyde'a Phillipsa, jest jak sprzedanie posiłku godnego gwiazdki Michelin, tylko po to, by zaserwować mu dziwną kombinację kawioru i popowych kamieni. Remake duńskiego dramatu Bankerot, serial wygląda jak restauracyjny odpowiednik Halt and Catch Fire i chociaż może wymyślić, jak to zrobić, najpierw musi zrobić to, co dramat technologiczny AMC z lat 80. zrobił po mało inspirującym pierwszym sezonie: wyrzucenie każda próba bycia ostrym dramatem prestiżowym i skupieniem się na robieniu dobrze jednej rzeczy. Na ekranie jest tak wiele nieistotnych elementów w danym momencie, element podstawowy, powód, dla którego Feed the Beast może być interesujący, jest pochowany pod lawiną odmiennych, sztampowych składników, które mylą danie do tego stopnia, że ​​żaden smak nie jest do końca rozpoznawalny.

Nie potrzeba niezwykłego podniebienia, aby wskazać obce składniki w Feed the Beast. Serial, w którym występuje wychowanek Friends, David Schwimmer, w parze z Jimem Sturgessem, współpracownikiem Cloud Atlas, serial flirtuje z myślą o odkrywaniu zmiennego królestwa wyśmienitej kuchni i restauracji oczami dwojga przyjaciół, dla których życie stało się serią niefortunnych wypadów. i jeszcze gorsze decyzje. Ludzie ze słabymi umiejętnościami podejmowania decyzji lub zarządzania życiem są powszechni w serialach telewizyjnych, a w pierwszej godzinie zarówno Tommy Moran (Schwimmer), jak i Dion Patras (Sturgess) wykazują niesamowitą zdolność do podejmowania złych decyzji i kierowania swoim życiem na tyle kiepsko, że podejmując ogromne ryzyko i jedyną opcją staje się założenie restauracji. Postacie takie jak Tommy i Dion, ze swoimi upodobaniami do smutku i chaosu,naturalnie obiecują długą linię potencjalnych konfliktów, na które trzeba zwrócić uwagę, kiedy i czy cała „próba rozpoczęcia restauracji” nie zapewni wystarczającej ilości dramatu, aby letni serial wyróżniał się wśród niekończącego się cyklu nowych programów telewizyjnych.

Wspomniany wcześniej akcent Beyond Sturgess (a może właśnie dlatego) on i Tommy są w pewnym sensie angażujący; możesz zobaczyć program o tych dwóch facetach, którzy próbują zrealizować jakieś od dawna marzenie jako mające potencjał. Dion to każdy frazes szefa kuchni, jaki można sobie wyobrazić; to tak, jakby przedstawienie łyżką wszystkich nieużywanych części Anthony'ego Bourdaina i Bobby'ego Flaya, zawijało je w liść winogronowy i gotowało na wolnym ogniu. W międzyczasie Schwimmer przedstawia to samo, co robił z występu Robert Kardashian w filmie The People przeciwko OJ Simpsonowi, tak fajnie się ogląda. Tutaj, z jego kieliszkiem wina bez dna i TJ (Elijah Jacob) - jego dzieckiem, które zaniemówiło od przedwczesnej śmierci matki rok wcześniej - zdolność Schwimmera do uczynienia z mopey ważnego i wciągającego aktorskiego wyboru dowodzi tego, że trzymał serial mocno ogrodzenie między dramatem a komedią.

W pierwszej godzinie robi się bałagan, gdy Feed the Beast zaczyna układać postacie i konfliktować na swoim już pełnym talerzu, jak darmowe tapas w happy hour. Patrick Woichik, absolwent Mad Men, Michaela Gladisa - znany również jako Zębowa Wróżka - rutynowo przerywa narrację. Nie ma nic złego w Gladisie lub jego występie jako takim, ale Zębowa Wróżka, nie wspominając o dodaniu elementu przestępczości zorganizowanej, po prostu czuje się przesadą. To samo dotyczy detektywa NYPD Michaela Rispoli - z, jak się domyślacie: brakującym przednim ząbkiem - który pogłębia nieszczęścia Diona i jego desperację, by zmienić dawne marzenie o restauracji jego i Tommy'ego w ratującą życie rzeczywistość. Dorzuć rasistowskiego ojca Tommy'ego (John Doman, The Wire) i Feed the Beast ma prawdziwy bufet z niesmacznymi gatunkami duszonymi we własnych sokach.

I chociaż w pierwszym odcinku pojawiają się przyjemne elementy, wszystkie wskazują na jedno pytanie: Co jest złego w programie, który dotyczy tylko świata restauracji? Najprzyjemniejsze chwile nakarmienia bestii to czas, gdy Dion gotuje i nieumyślnie używa tego pożywienia, aby ponownie zapalić przysłowiową latarkę Tommy'ego. Wszystkie inne rzeczy - z możliwym wyjątkiem ojca Tommy'ego - są obce. Zębowa Wróżka, dług Diona, pełen zemsty policjant z Nowego Jorku, wszystko to brzmi jak punkty fabularne do pojedynczych odcinków, a nie kluczowe elementy rozwijającej się serii. To dopiero pierwsza godzina i już widać, jak nieistotne są te postacie i wątki.Przy odrobinie szczęścia Feed the Beast znajdzie sposób na pozbycie się ich, zanim seria zostanie tak pogrążona w nieuniknionych komplikacjach, że będzie w kółko eksplorować tę samą fabułę lub musi się zrestartować, aby dostać się tam, gdzie musi się udać.

Słyszałeś zdanie „Zbyt wielu kucharzy psuje zupę”? Cóż, w tej chwili Feed the Beast jest właśnie taki, ale z postaciami zamiast kucharzy. Clyde Phillips jest utalentowanym facetem i wie, jak sprawić, by program zadziałał. Oto nadzieja wymyśla, jak odłożyć tę przepełnioną serię, żeby ktoś nie przyprowadzał Gordona Ramsaya do pomocy w naprawie tego, co może skończyć się kuchennym koszmarem.

-

Feed the Beast będzie kontynuowane w następną niedzielę z „In the Name of the Father” o 22:00 w AMC.

Zdjęcia: Ali Paige Goldstein / Lionsgate Television / AMC & Frank Ockenfels / AMC