Czy Guardians of the Galaxy 2 powinno mieć więcej połączeń MCU?
Czy Guardians of the Galaxy 2 powinno mieć więcej połączeń MCU?
Anonim

Odkąd Samuel L. Jackson wyszedł z cienia w zmieniającej grę scenie po napisach Iron Mana, MCU to coś więcej niż pojedyncze filmy. Jak mówi mantra Marvel Studios, wszystko jest połączone. A w najlepszym przypadku filmy potrafią zarówno działać jako utwory solowe, jak i opłacać wątki z poprzednich wpisów i starannie zapowiadać przyszłość. To nowoczesna forma opowiadania historii i technika, która w ciągu ostatniej dekady rozwinęła się w Marvel w coraz bardziej dojrzałych kierunkach.

Najpierw po prostu budowano współpracę z Avengersami. Następnie skupiono się na tym, aby postacie były częścią w pełni funkcjonującego świata. A w fazie 3 osiągnął swój szczyt, a crossovery stały się normą - Captain America: Civil War to Avengers 2.5, Spider-Man: Homecoming będzie ciężko zawierać Iron Mana, a Thor: Ragnarok gromadzi wszystkich, którzy siedzieli. Cap 3. Ale równie dobrze jak Ogólnie rzecz biorąc, ten ostatni zwrot doprowadził do pytania, czy Marvel nie jest już w stanie opowiadać samodzielnych, samodzielnych historii. Jeśli wszystko jest tak rozbudowane, czy filmy mogą opierać się na własnych zaletach? A gdyby spróbowali odebrać wszystko, czy konfiguracja franczyzy na to pozwoli?

Wejdź do Guardians of the Galaxy Vol. 2. Kosmiczne jackassy znajdowały się już na obrzeżach MCU ze względu na ich prawie całkowite oddzielenie od Ziemi, ale ich kontynuacja wydaje się wyraźnie zaprojektowana jako samodzielna. Nie ma Thanosa (tylko kilka odniesień do postaci), żadnych oczywistych zwisających wątków blokujących litanię scen po napisach, a jedynym filmem, na którym bezpośrednio się opiera, jest oryginalna Guardians. Jest to po prostu najbliższe samodzielnemu filmowi od fazy 1. I pod tym względem nie działa.

Strażnicy Galaktyki Vol. 2 Problemy fabularne

Guardians Vol. 2 jest z pewnością zabawny i może pochwalić się wspaniałymi momentami - to nie on przełamał bezprecedensową passę Marvela - ale prawie każdy plus jest sprzeczny z faktem, że usunięta narracja nie może ich wszystkich utrzymać. Historia jest tak drobna, że ​​można ją podsumować w tweecie: Strażnicy spotykają Ego, Ego jest złe, muszą go powstrzymać. Oczywiście dzieje się wiele innych rzeczy, ale są one przedstawione w tak przypadkowy sposób, że większość wątków pobocznych działa całkowicie niezależnie i ma minimalny wpływ na szerszą narrację.

Cały ten problem fabularny najlepiej widać przy rozwoju postaci. A raczej jego brak. Drobne elementy osobowości każdego bohatera są zatarte, ale nikt nie przechodzi żadnej sejsmicznej transformacji: największe z nich to to, że Rocket zyskuje sympatię do swojej rodziny i Star-Lord postanawia porzucić swoją nieśmiertelność, ale oba te elementy - zuchwały antagonizm i bycie pół-niebiańskim - zostały siłą wprowadzone w samym filmie; Gamora uczy się dbać o Mgławicę, chociaż podobną epifanię doznała pod koniec pierwszego filmu; Drax nauczył się opiekować Modliszką, ale robiąc to cofnął się o krok (więcej o tym później); a Baby Groot był po prostu uroczą / komiczną ulgą. Najbardziej nieodwracalna zmiana zaszła w Yondu, który przeszedł od bycia żywym do bycia nieżyjącym, chociaż nawet ten łuk współczucia dla samego siebie wymagał ostrożnego obchodzenia jego poprzedniego dojrzewania.Zespół jest oczywiście nadal przyjemny, ale najwyraźniej nie ma gdzie indziej.

Bez redukcji, Vol. 2 to najbardziej charakterystyczny dla DCEU film Marvela: momenty nad scenami, abstrakcyjne, skoncentrowane na fanach doświadczenie ponad spójnością narracji, akcja postaci nad rozwojem i temat poruszający się nad eksploracją tematu. Nie zawodzi to całkowicie dzięki temu, że wszyscy zaangażowani znają tak dobrze świat, w którym grają, ale nie da się tego uniknąć, robią z tym bardzo mało.

W gruncie rzeczy wydaje się, że James Gunn został obdarzony tak dużą swobodą po sukcesie oryginału, że mocno skierował się w wrodzoną dziwność Strażników kosztem fabuły i odgryzł tak bardzo, że nie jest w stanie powiązać wątków tematycznych razem w zadowalający sposób. Cała historia Ego opiera się na wygodzie - odnajduje Petera w chwili, gdy zagrożenie Ayeshą jest zapisywane w ślepą uliczkę, a pobyt na jego planecie jest pozbawiony jakiegokolwiek konfliktu - podczas gdy strona Ravagera wije się wokół niej, aż do trzeciego aktu. para. Rezultatem jest film, który mimo całej rozmowy o ojcach i tatusiu kończy się raczej pustym, bezcelowym doświadczeniem.

W filmie jest przepaść, a problem wydaje się polegać na tym, że podczas usuwania wymaganej łączności formuły Marvela nie dodano wystarczającej ilości alternatywnej wagi. Mógłby Vol. 2 działały lepiej z kilkoma linkami MCU, aby go wzmocnić?

Następna strona: Jak bardzo filmy Marvela powinny łączyć się z szerszym wszechświatem?

1 2 3