Recenzja „Alex Cross”
Recenzja „Alex Cross”
Anonim

Perry jest na tyle solidny, że - w rękach lepszego reżysera i ze scenariuszem, który nie próbuje przedstawiać Crossa jako bohatera akcji - mógłby sobie wyobrazić kolejną część serii.

Alex Cross działa jako prequel / reboot serii filmowej skupionej wokół popularnej postaci detektywa Jamesa Pattersona, którą wcześniej grał Morgan Freeman w filmach Kiss the Girls (1997) i Along Came a Spider (2001). Potentat medialny Tyler Perry tym razem wciela się w rolę Crossa, w opowieści o tym, jak genialny śledczy przeszedł z szefa jednostki specjalnej policji w Detroit do starszego, mądrzejszego profilera FBI, którego można zobaczyć we wspomnianych filmach.

Kiedy bezlitosny zabójca (Matthew Fox) pojawia się w mieście, aby odstraszyć kilku wysoko postawionych biznesmenów, Cross i jego zespół wkraczają, by interweniować. Jednak kiedy zabójca zwraca uwagę na Crossa, okazuje się to mieć tragiczne konsekwencje dla stróża prawa i otaczających go osób. Wkrótce dr Cross nie jest już w sprawie - jest zamknięty w bitwie, aby trzymać się wszystkiego (i wszystkich), które są mu bliskie.

Wyreżyserowany przez weterana filmów akcji Roba Cohena (Szybcy i wściekli, xXx, Mumia 3, Stealth), Alex Cross doskonale wpisuje się w inne pozycje życiorysu filmowca: cienkie, rozrywkowe filmy klasy B. Nie oznacza to, że w filmie nie ma się czym cieszyć, ale w przeciwieństwie do filmów Cross z ery Freemana, wersja z 2012 roku jest mniej zainteresowana treścią i charakterem, a bardziej skupia się na zapewnieniu standardowego fragmentu do planu. dreszczyk emocji, z ciężkim dramatycznym kawałkiem wciśniętym niezgrabnie w środek. I nic w tym nie wydaje się świeże ani konieczne.

Cohen - który nigdy nie wstydził się grać w piaskownicy współczesnego filmu CGI - stworzył film, który wydaje się dziwnie anachroniczny. Od kinematografii po wybór ujęć, złe dialogi, makijaż i pracę kaskaderską, nie byłoby trudno przekonać niedoinformowanego widza, że ​​Alex Cross został wydany lata przed Kiss the Girls, ponieważ ma prawie każdy znak rozpoznawczy wczesnego -do połowy lat 90., film akcji z filmu klasy B (oglądając go kilka razy miałem Szklana pułapka 3 deja vu).

Jak wspomniano, scenariusz nowicjusza Kerry'ego Williamsona i Marca Mossa (który napisał Along Came a Spider - gorszy film Morgana Freemana Cross) uderza w dość nierówne rytmy. Wczesne ustanowienie naszego zabójcy jest interesujące, ale ustalenie stanowiska naszych detektywów jest niezręczne i oczywiste; pierwszy akt tajemnicy i akcji jest wystarczająco pociągający, ale potem wszystko nagle przechodzi w intensywny dramat, który następuje w drugim akcie. Zanim rozpoczyna się trzeci akt, narracja źle się wymachuje, traci ostrość, wiele punktów fabuły i czerwonych śledzi zwisających wcześnie zostaje całkowicie zignorowanych, a wszystko kończy się niezbyt imponującym i ostatecznie rozczarowującym punktem kulminacyjnym, z wieloma zagmatwanymi pozostałość po historii.

Tyler Perry to mieszana torba jako Cross. Dobrze przekazuje intelekt bohatera i niesie cięższe dramatyczne fragmenty lepiej niż wielu innych czołowych mężczyzn, ale były scenarzysta / aktor również czasami ma zbyt dużo melodramatu w swoich dialogach i trudno go zobaczyć jako gwiazda akcji w jakikolwiek sposób. Poprzednie filmy mądrze ograniczały akrobacje akcji do minimum.

Matthew Fox jest prawie zbyt dziwaczny jako zabójca (którego właściwie nigdy nie wymieniono w filmie), przeszedł radykalną przemianę fizyczną po roli doktora Jacka w Lost. Tutaj Fox to nic innego jak chude mięśnie; rodzaj poderwanej wersji Christiana Bale'a w The Machinist. Dodajmy do tego jego dzikie spojrzenie, drżące maniery i niecodzienną prezentację, i można śmiało powiedzieć, że aktor (przez samą siłę woli) ożywia to, co pozornie jest niedogotowaną postacią. Pod wieloma względami to Fox (nie Perry) prowadzi ten film.

Obsadę drugoplanową wypełnia wielu solidnych aktorów - chociaż prawie każdy z nich zmienia się krótko, biorąc pod uwagę talent. Rozpraszający wątek poboczny z udziałem kolegów z drużyny Crossa (grany przez Eda Burnsa i Rachel Nichols) nie ma takiego wpływu, jaki powinien; kultowa aktorka Cicely Tyson (jako matka Crossa) wchodzi w interakcję z Perry, jakby ta dwójka uczestniczyła w sztuce scenicznej (ta przedawkowanie melodramatu, o którym wspomniałem); podczas gdy aktorzy wysokiej jakości, tacy jak Jean Reno (Profesjonalista), John C. McGinely (Scrubs) i Giancarlo Esposito (Breaking Bad), mają ograniczony czas na ekranie, aby grać jednowymiarowe postaci bitowe.

Alex Cross robi to dobrze, w napiętych scenach kotka i myszy między Crossem a zabójcą. Jest kilka momentów w stałych fragmentach, które zdecydowanie spełniają obietnicę dobrego thrillera - ale znowu, ostatni akt jest tak tandetny, że ogólne poczucie wypłaty nigdy nie zostaje osiągnięte. Kiedy twój „wielki finisz” składa się z choreografii walki z chwiejną kamerą i ujęć tak źle pomyślanych, że widać perukę kaskadera, trudno nazwać film zwycięzcą. Mimo to Perry jest na tyle solidny, że - w rękach lepszego reżysera i ze scenariuszem, który nie próbuje przedstawiać Crossa jako bohatera akcji - mógłby sobie wyobrazić kolejną część serii.

Na nieszczęście dla doktora Crossa przejście do następnego rozdziału może być trudne dla publiczności, ponieważ w obecnym niewiele jest rzeczy, które sprawią, że będą chcieli więcej.

Alex Cross gra teraz w kinach. Ma ocenę PG-13 pod kątem przemocy, w tym niepokojących obrazów, treści seksualnych, języka, odniesień do narkotyków i nagości.

(głosowanie)

Nasza ocena:

2 z 5 (OK)