Recenzja Gylt: nie warte ceny biletu
Recenzja Gylt: nie warte ceny biletu
Anonim

Gra w Gylta wydaje się być odpowiednikiem publicznego czytania najbardziej zawstydzających fragmentów dziennika członka rodziny.

Gylt, zwłaszcza jako jedyny ekskluzywny tytuł Google Stadia dostępny w momencie premiery, nie jest naprawdę wart ceny wstępu. Był jasny pomysł i wiele przemyśleń włożonych w rozwój gry, ale połączenie banalnych misji i przewidywalnych punktów fabuły sprawia, że ​​wiele z Gylt wydaje się niepotrzebne i, niestety, niezbyt satysfakcjonujące do grania.

W Gylt jest coś intymnie osobistego, element ukryty w tytule, który przypomina przeglądanie pamiętnika członka rodziny, a następnie głośne czytanie najbardziej zawstydzających wpisów na lokalnej sesji poetyckiej. W grze jest bardzo mało dwuznaczności, od samego tytułu do początkowych momentów, w których postać gracza, Sally, rozsyła ulotki zaginionej osoby w całym mieście dla swojej kuzynki Emily. W drodze do domu Sally zostaje zaczepiona przez łobuzów, ścigana mniej uczęszczaną ścieżką, po czym przejeżdża kolejką linową przez szczyty gór i przez tajemniczą barierę, aby bezpiecznie dotrzeć do domu.

Jednak po wyjściu z kolejki linowej po drugiej stronie Sally zauważa, że ​​miasto, do którego weszła, różni się od domu, do którego jest przyzwyczajona. W ruchu bardzo podobnym do Silent Hill, miasto Sally zmieniło się w pokręconą, koszmarną wersję siebie, pełną potworów i zagrożeń środowiskowych, które musi albo przekraść się, albo pokonać, aby uciec. Jednak Sally szybko zdaje sobie sprawę, że Emily również utknęła w tej alternatywnej rzeczywistości i musi spróbować ją uratować, aby znaleźć drogę do domu.

Spotkania z potworami wewnątrz miasta mogą być skradane lub zorientowane na akcję, w zależności od preferencji gracza. Prawie każde środowisko jest zaprojektowane w taki sposób, aby Sally mogła ze względną łatwością rzucać się od osłony do osłony, a każde miejsce, które wymaga od gracza odwrócenia uwagi, aby ruszyć naprzód, jest łatwo naznaczone pojawieniem się automatu sprzedającego, który zapewnia nieograniczoną liczbę puszek po napojach do rzucania. Walka, jeśli to się zdarzy, jest uproszczona w stylu Alan Wake lub niedawnej gry Blair Witch, widząc Sally albo używającą latarki, aby potwory zniknęły, albo gaśnicę, aby tymczasowo zatrzymać ich na tropie.

Te sekcje walki są przeplatane prymitywnymi łamigłówkami, takimi jak mini-gry podobne do BioShock i łamigłówki ekwipunku z jednym przedmiotem na raz, zwykle polegające na przenoszeniu czegoś przez pokój i umieszczaniu go w pobliskim miejscu. Czasami pojawiają się problemy, które wymagają, aby Sally oświetliła latarką takie rzeczy, jak panele słoneczne i gigantyczne gałki oczne przymocowane do amorficznych plam, a później jej gaśnica może być używana nie tylko do gaszenia pożarów, ale także do zamrażania otworów parowych i kałuż wody. Większość wrogów można zarówno ogłuszyć, jak i zniszczyć za pomocą latarki, a tych, którzy nadal nie mogą, można na szczęście łatwo zamrozić.

Podsumowując: Gylt widzi, jak Sally gasi pożary, jednocześnie oświetlając problemy jej i Emily. Łobuzi ścigali Sally na ten świat, a prześladowcy wysłali tam również Emily, a Sally czuje się z tego powodu winna. Gra toczy się prawie w całości w szkole dla dziewcząt i okolicy, a tysiące wiadomości, które nieustannie powtarzają myśli ich prześladowców, są nabazgrane na ścianach i przedstawione na zdjęciach na tablicach, a nawet odgrywane przez manekiny sklepu odzieżowego. które pojawiają się na całym świecie.

Gracz pomyślałby wtedy, że tytułowe poczucie winy Sally wynika z odkrycia, że ​​była również jednym z łobuzów Emily. Nie zepsuć niczego, ale tak nie jest, a sama gra jest przez to tym słabsza. Nie wyjaśniając, dlaczego dokładnie ten koszmar karze Sally i Emily, sprawiając, że żyją w ich nieszczęściu i (ponownie, nie chcąc zepsuć zakończenia), dając im wniosek, który odpowiada niewielu, jeśli żadne z pytań może mieć, Gylt jest pozbawiony jakiegokolwiek emocjonalnego wpływu, jaki próbował sprowokować.

Wiele aspektów rozgrywki, które składają się na Gylt, wydaje się być wyrwane z różnych tytułów. Bohaterowie i główna historia przypominają Life is Strange. Walka to Alan Wake bez broni, obok sekcji stealth, które z łatwością pasują do prawie każdej gry. Liczne łamigłówki z kluczowymi polowaniami i okazjonalne minigry ze skrzynkami z bezpiecznikami sprawiają wrażenie, jakby zostały wyjęte prosto z BioShocka. Po usunięciu wszystkich tych elementów nie pozostaje nic innego, jak opowieść o dwóch kuzynach, którzy byli zastraszani, a następnie torturowani zarówno przez wewnętrzne, jak i zewnętrzne demony.

Historia Gylta kończy się wyborem, ale tak naprawdę zaczęła się od jednego. Aby teraz grać w Gylt, gracze muszą zdecydować się na zakup Google Stadia. Aby odtworzyć to na telewizorze, muszą zdecydować się na zakup Chromecasta. Po obu tych wyborach muszą zdecydować się na zakup samej gry. To wiele decyzji, które kończą się doświadczeniem, które, choć odpowiednio klimatyczne i prawie wkracza w sferę interesujących, jest ostatecznie utrudnione przez przewidywalne punkty fabuły i nieoryginalną rozgrywkę. Projekt graficzny jest jednak schludny.

Gylt jest dostępny w Google Stadia 19 listopada 2019 r. Kod Stadia został dostarczony do Screen Rant na potrzeby tej recenzji.

Nasza ocena:

2,5 z 5 (dość dobrze)