Recenzja „Inherent Vice”
Recenzja „Inherent Vice”
Anonim

Podczas gdy film będzie miał bardzo ograniczony urok dla zwykłych widzów, Inherent Vice to świetna rozrywka gatunkowa dla intelektualistów i / lub kinomanów.

W Inherent Vice detektyw Larry „Doc” Sportello (Joaquin Phoenix), hipis-palacz, spotyka byłego płomiennego Shastę Fay Hepworth (Katherine Waterston). Shasta prosi Doc o pomoc w rozwiązaniu trudnej sytuacji związanej z jej nowym przejęciem - potentatem na rynku nieruchomości Mickey Wolfman (Eric Roberts) - który jest spiskowany przez jego żonę i jej kochanka - z Shastą złapanym w środku.

Początkowo Doc stara się zbadać sprawę Shasty w prosty sposób, ale wkrótce (i po kilku połączeniach) fabuła gęstnieje wraz z bojownikami Czarnej Pantery, nazistowskimi motocyklistami, baronami narkotykowymi, agentami FBI, perwersyjnymi dentystami, prostytutkami, spiskami LAPD i kilku byłych narkomanów, którzy próbują się połączyć. Zagłębiając się w tę mgłę tajemnic i narkotyków, Doc stara się zachować spokój; ale z każdym nowym przypadkiem spisku i podwójnego krzyża pojawiają się przerażające nemezis hipisa: ostre wibracje i paranoja.

Niczym zapałka w artystycznym niebie, reżyser Paul Thomas Anderson (Mistrz, będzie krew) przejmuje powieść nieuchwytnego autora Thomasa Pynchona i zamienia jej kryminał noir w zabawnie wywrotową dekonstrukcję kultury lat 60. (i kontrkultura). Podczas gdy film będzie miał bardzo ograniczony urok dla zwykłych widzów, Inherent Vice to świetna rozrywka gatunkowa dla intelektualistów i / lub kinomanów.

Trzymając się blisko (ale nie do końca) powieści Pynchona z 2009 roku o tym samym tytule, Anderson podąża tropem pisarza, rozdzierając swój zwykły poetycki styl wizualny krajobrazu do bardzo podstawowej, ziarnistej i grungy wizualnej palety (stworzonej przez zdobywcę Oscara There Will Be Operator Blood, Robert Elswit). Wraz z brudnym światem, w którym podróżuje Doc, otrzymujemy wzajemne oddziaływanie między zapinaną na guziki, szarobarwną formalnością amerykańskiej kultury tamtej epoki (gliniarze, prawnicy) a bardziej naturalistyczną, psychodeliczną i (czasami) zseksualizowaną estetyką lady. -ruch kulturowy (doperzy, hipisi).

Z pewną sprytną kompozycją mis-en-scene, Anderson tworzy cały podtekst na temat walczących stron amerykańskiej kultury w okresie przejściowym z lat 60. i 70. („Hipisi” kontra „Squares”), nie pozwalając tym głębszym problemom kulturowym lub historycznym odwrócić uwagi od główna narracja pod ręką. Nie chcę przez to powiedzieć, że Anderson nakręcił „łatwy” film - właściwie to wcale nie jest to. Prawdziwa sztuczka Inherent Vice (zarówno w reżyserskim stylu Andersona, jak i pracy scenariuszowej) polega na tym, jak zawikłana i mglista staje się narracja, nawet jeśli jest to pozornie jedna scena rozmowy po drugiej.

Podobnie jak nasz zepsuty bohater, nie potrafimy sobie przypomnieć, które ważne nazwiska pasują do których twarzy; zdumiony pewnymi terminami, które są powtarzane w sprzecznych relacjach („Złoty Kieł”); i generalnie zastanawiają się, czy Doc - lub inni głupcy, których spotyka - naprawdę analizuje prawdziwe koncepcje i wskazówki, czy też gubi się w jakiejś halucynacji na temat tego, co się dzieje. Krótko mówiąc: po 148 minutach oglądania rozmów ludzi możesz wyjść z teatru, nie mając pojęcia, jak rozwiązano tę zagadkę lub o co w tym wszystkim chodziło. To trudne zadanie, ale Andersonowi udaje się stworzyć wrażenie oszołomienia i zdezorientowania bez żadnych wizualnych sztuczek często używanych do wywoływania psychodelicznych wrażeń.

Scena za sceną, film jest zabawną (często zabawną) i dziwną małą odyseją, która ujawnia wiele wyrafinowanego (i bardzo sprośnego) humoru zapakowanego w prawie każdą chwilę - jeśli patrzy się i słucha z bliska. (Wielokrotne oglądanie staje się lepsze tylko w przypadku takiego filmu). Muzyka autorstwa gitarzysty Radiohead (i współpracownika PTA) Johnny'ego Greenwooda nadaje filmowi zarówno stały puls, jak i hipnotyczny rytm, który porywa i przenosi w transową atmosferę Świat zajebisty Doktora.

Obsada to solidna kolekcja aktorów, prowadzona w całości przez dzikiego i wełnianego Joaquina Phoenixa. Ponownie łącząc się po głębokim (i wielu powiedziałoby, że tępym) badaniu postaci, Mistrz, Anderson i Phoenix nawiązują bardziej zabawną relację w tym filmie. Uznany aktor zapewnia Docowi spontaniczność i wolność, nadając postaci niecodzienne tiki i maniery owinięte spojrzeniem palacza, z ogólnym usposobieniem, które jest bardziej autentyczne i przyjemniejsze niż karykatury palacza / wypalenia / hippisów, które większość aktorów próbuje stworzyć.

Doc jest fajny i zabawny, a także dziwnie mądry i wnikliwy w swoim oszołomieniu - ta ostatnia cecha przejawia się w jego interakcjach z mocno zranionym i sztywnym stróżem prawa Josha Brolina, „Bigfootem”, którym Brolin bawi się brawurą o kwadratowych szczękach. Razem, Phoenix i Brolin to idealne folie, które pomagają naprawdę zdefiniować i wyeksponować drobne szczegóły bohaterów drugiej osoby, podczas gdy na powierzchni ich słowny sparing „brudny hipis kontra kwadratowy gliniarz” stanowi jedną z najlepszych komedii filmu.

Obsada drugoplanowa składa się z eklektycznej mieszanki gwiazd i aktorów charakterystycznych. Oznacza to, że Reese Witherspoon zmienia swoją własną, prostą, słodką osobowość jako ukryty hipis; Katherine Waterston (Michael Clayton) w roli Shasta, w roli Shasta, która jest strzałem w dziesiątkę (i pociągającą). Jena Malone gra przezabawnie zapiętą na guziki byłą matkę; Hong Chau z Treme jako odważny informator obala stare hollywoodzkie stereotypy „Orientalne”; Benicio del Toro puszczając oko do swojej kultowej roli Fear and Loathing jako prawnika / doradcy morskiego Doca, Sauncho Smilaxa; oraz piosenkarka Joanna Newsom (Portlandia) jako narratorka filmu / wewnętrzny monolog Doca, Sortilége.

Nawet fragmenty filmu przyciągają imponujących weteranów, takich jak Michael K. Williams (Boardwalk Empire, The Wire), Maya Rudolph (SNL), Serena Scott Thomas (James Bond), Sam Jaeger (Parenthood), były zawodnik MMA Keith Jardine (John Wick), Martin Short i Eric Roberts - jednocześnie wprowadzając nowsze talenty, takie jak Timothy Simons (Veep) i Sasha Pieterse (Pretty Little Liars, Heroes). Jeśli chodzi o zespoły, wszyscy w obsadzie zapewniają Phoenixowi odpowiednią (często szaloną) postać do zabawy.

Ostatecznie „Inherent Vice” jest rodzajem filmu stworzonym tak, by mógł się nim cieszyć tylko nieliczni, którzy mają bardzo intelektualne poczucie tego, czym jest filmowa „zabawa”. Chociaż nie jest tak ciężki (filmowo lub intelektualnie) jak poprzednie dwa filmy PTA (Mistrz i Tam będzie krew), to jednak będzie trudną podróżą dla tych, którzy nie są na topie, aby zrozumieć zamglone, senne, meandrujące tempo (i długookresowej) „Pynchon by Anderson”.

Dla tych, którzy żartują, Inherent Vice będzie przyjemną perspektywą wielokrotnego oglądania i sekcji sceny, gdy spróbujesz (jak Doc) trzymać pajęczyny z dala i zobacz ten przypadek dla bałaganu epoki, społeczeństwa i duchowego niepokoju. jest.

ZWIASTUN FILMU

Inherent Vice jest teraz dostępny w limitowanej wersji. Trwa 148 minut i ma ocenę R pod kątem używania narkotyków, treści seksualnych, graficznej nagości, języka i pewnej przemocy.

Śledź nas i rozmawiaj o filmach @ppnkof & @ screenrant

Nasza ocena:

4 z 5 (doskonałe)