Marvel's MCU Prelude Comics stały się bezużyteczne
Marvel's MCU Prelude Comics stały się bezużyteczne
Anonim

Marvel Cinematic Universe to coś w rodzaju błędnej nazwy. Chociaż jest to głównie seria oparta na gigantycznych filmach, z 14 filmami do tej pory i kolejnymi tuzinami zaplanowanymi do 2020 roku, to nie jest zakres epickiego wspólnego wszechświata Marvel Studios. Oczywiście istnieje telewizja, która jest obecnie podzielona na uniwersum ABC's Agents of SHIELD i Netflix's Defenders, a wkrótce pojawi się w niej Ucieczka Hulu i Inhumans ABC / IMAX. Ale jest też coś innego, coś tak pasującego do Marvela: komiks.

Chociaż MCU jest głównie wydarzeniem na ekranie (w multiwersie jest to Ziemia-199999), wciąż ma palec w torcie komiksów; do każdego ważnego wydania kinowego dołączony jest komiks Prelude, który rozszerza ten konkretny zakątek świata, wprowadzając nowe postacie i wprowadzając wątki fabularne. Nie są one niezbędne - największym sukcesem Marvela w tworzeniu swojej mega-franczyzy było to, że jego filmy funkcjonują bez wymaganego wstępnego czytania - ale dla zagorzałych fanów jest to nowa forma doświadczenia historii.

Nie jest to też zły model biznesowy dla firmy. Fakt, że sprzedaż komiksów pozostała w większości niezmieniona przez eksplozję filmów opartych na ich bohaterach, pokazuje, że widzowie kina po prostu nie interesują się wychodzeniem i czytaniem źródłowych historii - pozornie z mieszanki bezinteresowności, piętna społecznego i labiryntu ciągłości. Trudno jest wstrząsnąć dwoma pierwszymi, ale trzecim można zająć się, opowiadając historie osadzone w MCU; bardziej prawdopodobne jest, że przyciągają fanów filmów, a dla czytelników komiksów odstawionych od alternatywnych ujęć są też cholernie interesujące.

A przynajmniej są interesujące w teorii. W rzeczywistości mogą być nieco płaskie. Rzućmy okiem na oferty 2017: Guardians of the Galaxy Vol. 2 to właściwie tylko powtórzona fabuła Guardians 1, Spider-Man: Homecoming (na podstawie pierwszego numeru) będzie po prostu redukcją wojny secesyjnej - jedyne rozbieżności to pokaz czujności domowej roboty Spidey, który był już widoczny w Tony Filmy Starka w filmie - i Thor: Ragnarok's mają głównie opowiadać o stworzeniu Hulka. To niewiele więcej niż gloryfikowane podsumowania drukowane, co nasuwa pytanie - czy te komiksy są już warte istnienia?

Opowiadanie MCU rozwinęło się poza komiksy

To nie tak, że Preludia były zawsze wizualną wersją adaptacji powieści „Na podstawie filmu”. Im dalej się cofniesz, tym więcej uzyskasz ekspansji; w Iron Man 2 mogliśmy zobaczyć bardziej szczegółowo rywalizację Starka i Hammera (w tym pewną interwencję generała Rossa), „This Scepter'd Isle” Age of Ultron wyjaśnił wpływ lokiego na moce Rtęciowego Srebra i Szkarłatnej Wiedźmy, a także dał trochę więcej czasu z Baronem Struckerem, a tak niedawno, jak w zeszłym roku, prequel Doktora Strange'a zagłębił się w rolę różnych czarowników, w tym wstępnie skorumpowanego Kaeciliusa. Dlaczego te ostatnie są tak mdłe?

Oczywistym problemem jest opowiadanie historii. Podejście MCU dopracowało się i dojrzało w ciągu ostatniej dekady do tego stopnia, że ​​jest w stanie połączyć wszystko tak misternie, że nie ma potrzeby eksponowania. W fazie 1 narracja była tak zawiła, że ​​trzy filmy (The Incredible Hulk, Iron Man 2 i Thor) technicznie wydarzyły się jednocześnie i wymagały dodatkowego materiału, aby wypełnić luki; Marvel One-Shot „The Consultant” wyjaśnił, dlaczego przynależność Tony'ego Starka do SHIELD ciągle się zmieniała, podczas gdy Avengers Prelude „Wielki tydzień furii” wyraźnie wyczyścił linię czasu. Ale teraz wszystko działa bezproblemowo. Avengers bezpośrednio wpłynęli na Iron Mana 3, Thor: The Dark World i Captain America: The Winter Soldier, a powiązania między Age of Ultron a jego następcami są jeszcze ściślejsze: Captain America:Civil War i Thor: Ragnarok niemal bezpośrednio przechwytują dwa kluczowe wątki pozostawione przez drugich Avengersów. Między nimi jest oczywiście przestój, ale jeśli chodzi o opowiadanie naprawdę ważnych historii, które mogą mieć jakiś wpływ na narrację filmu, wybór jest niewielki, poza powtórzeniem.

W przypadku filmów z 2017 roku, o których już mówiliśmy, jest to szczególnie wyraźne; Akcja Guardians 2 toczy się zaledwie kilka miesięcy po pierwszym filmie i wiemy, że od tamtej pory nie mieli żadnych porównywalnych przygód, podczas gdy Spider-Man: Homecoming wygląda na to, że będzie kontynuowany bezpośrednio z Civil War (opór jest zdecydowanie kluczową motywacją), pozostawiając niewiele miejsca na zgłębienie charakteru Piotra w międzyczasie. Thor: Ragnarok również podejmuje dochodzenie w sprawie God of Thunder Infinity i chociaż pojawia się pytanie, w jaki sposób Hulk dotrze do Sakaar, prawdopodobnie będzie to punkt fabularny, a nie jakaś niewyświetlona historia.

Ta struktura jest doskonała z filmowego punktu widzenia, co oznacza, że ​​widzowie mogą natychmiast zanurzyć się w nowych przygodach, bez konieczności nadrabiania zaległości międzyfilmowych kontekstów; i niezależnie od tego, wszelkie interesujące bryłki informacji są w inny sposób ujawniane łatwiej i szerzej dzięki wywiadom i komentarzom twórców filmowych. Nowi bohaterowie i światy zyskują nieco więcej (z pewnością poznamy nasze pierwsze duże szczegóły na temat Wakandy w nieuniknionym prequelu Czarnej Pantery), ale nawet to staje się mniej warte dzięki standalonom zbudowanym w poprzednich filmach (w Civil War powiedziano, że używaj wszystkiego, co musimy wiedzieć o T'Challa). Zasadniczo jest całkowicie możliwe, że MCU jest w tym momencie zbyt zaawansowana i w pełni operacyjna, aby potrzebować takich powiązań poza sensem biznesowym. A ten biznes to drugi powód.

Pęknięty cud

Używanie słowa „Marvel” jako baneru do opisania firmy stojącej za wszystkimi treściami powiązanymi z Marvelem jest prawie tak samo mylące, jak „kinowy” w MCU. Filmy są dziełem Marvel Studios, które od czasu restrukturyzacji korporacji w 2015 roku faktycznie podlega bezpośrednio Disneyowi, całkowicie ustępując Marvel Entertainment. Ta firma stoi za wszystkimi innymi częściami marki - oczywiście komiksami i gadżetami, ale także programami telewizyjnymi. Dlatego istnieje taki rozdźwięk między historiami na dużym i małym ekranie i niewielka szansa na crossover (dlatego też awaria Iron Fist nie powinna wskazywać na żadne potencjalne problemy z przyszłymi filmami).

I to Marvel Entertainment - a konkretnie spółka zależna Marvel Comics - stoi za tymi preludiami. Aż do zmiany, kiedy Studia znajdowały się pod tym samym parasolem, przypuszczalnie było to raczej harmonijne, ale od tego czasu komunikacja będzie ograniczona (przynajmniej w przypadku porównywalnej relacji telewizyjnej). To sprawia, że ​​pisarze i artyści mają niewielki wkład twórczy w historię i nie są w stanie dodać nic poza tym, co zostało pokazane na ekranie. Jest mało prawdopodobne, aby to się zmieniło w najbliższym czasie, więc utknęliśmy w czyśćcu niedomykalności. Oparte na komiksach Guardians i Spidey, są nawet krokiem w stronę tradycyjnych adaptacji, które przynajmniej zwykle dodają niepowtarzalnego smaku; te komiksy są pospieszne, uproszczone podejście do materiału.

W takiej sytuacji zmienia się dokładny cel komiksów. Zamiast oświetlać i dostarczać interesujących dodatkowych informacji o punktach fabuły filmu, są one tylko elementem merchandisingu - przedmiotem, który bardziej dotyczy tego, co reprezentuje, niż historii, którą w rzeczywistości zawiera. Z punktu widzenia merchu jest to w porządku, ale jest to sprzeczne z ustalonym powodem, dla którego warto zbadać tę aleję w pierwszej kolejności.

To, czy Marvel musi - z finansowego punktu widzenia - spróbować skierować swoją publiczność do druku, jest debatą samą w sobie, ale w obecnej sytuacji wydaje się, że komiksy Prelude nie są do tego sposobem. Być może wkrótce sytuacja się zmieni; począwszy od Guardians 2, firma zamierza zacząć reklamować swoje regularne książki przed filmami fabularnymi i w telewizji. Brzmi to tak oczywiste, ale przez dziesięciolecia faktyczna obecność komiksów w głównych nurtach była wyciszana, więc to podejście będzie nieskończenie bardziej inkluzywne i będzie miało potencjał do odpowiednich dywidend.

-

Wiązany komiks zawsze był niezręcznym rodzeństwem odpowiednich powieści graficznych, ale kiedy dostarczają czegoś większego o świecie - pomimo wszystkich wad filmu, prequel Batmana kontra Supermana próbował powiązać koniec Człowieka ze stali z Świtem Sprawiedliwości i rozszerzyć DCEU - mogą być użytecznym narzędziem. MCU ewoluowało poza takie cele, zarówno na ekranie, jak i za kulisami, więc być może nadszedł czas, aby uratowali papier.