Recenzja Wall-E
Recenzja Wall-E
Anonim

Technicznie rzecz biorąc, Wall-E to najlepszy film, jaki wyprodukowała firma Pixar - jest zabawny i wzruszający, ale jest też najgłośniejszy.

Nie daliśmy Wall-E tak dużo relacji, jak niektóre inne witryny filmowe, ale nie mogłem się doczekać, kiedy to zobaczę, odkąd zobaczyłem panel dotyczący filmu zeszłego lata na San Diego Comic-Con. Moim zdaniem nie było wątpliwości, że Pixar wybije innego z parku swoim jakościowym podejściem zarówno do fabuły, jak i do samej animacji.

Cóż, z pewnością odnieśli sukces, jeśli chodzi o animację - film przewyższa wszystko, co do tej pory zrobił Pixar. Ogólnie podobał mi się film, ale kilka rzeczy sprawiło, że nie był to najlepsze dzieło Pixara.

Filmy Pixara zawsze miały przesłanie: przyjaźń, lojalność, praca zespołowa, znaczenie rodziny i pomaganie innym - ale nigdy nie czułem, że wiadomość została przekazana z ciężką ręką … aż do teraz. Wall-E (film, a nie bohater) to najnowszy film, który wskoczył na modę „Niszczymy Ziemię” - ale ostrzega również przed niebezpieczeństwami lenistwa, obżarstwa i komunikatorów internetowych.

Wall-E (postać) to dziwaczny mały robot, którego samotnym zadaniem jest kompresowanie, zbieranie i porządkowanie śmieci / śmieci pozostawionych na Ziemi, która jest teraz opuszczona przez ludzi. Najwyraźniej istniała armia małych robotów, takich jak nasz nieustraszony bohater, który zostawił za sobą, aby oczyścić Ziemię po tym, jak dosłownie zdemolowaliśmy ją do miejsca, w którym nie nadawała się już do zamieszkania. Najwyraźniej minęło bardzo dużo czasu, odkąd wyjechaliśmy, ponieważ jest jedynym funkcjonującym robotem. W jakiś sposób (i nigdy nie jest wyjaśnione, w jaki sposób) uzyskał osobowość. Nie wyobrażam sobie, że robot zbierający śmieci musiałby być zaprojektowany tak, aby mieć osobowość do wykonywania swojej pracy.

Wall-E jest bardzo uroczy i widzimy wiele zabawnych fragmentów, które zostały już pokazane w zwiastunach i reklamach. Spotykamy też jego małego kumpla - karalucha, który, muszę powiedzieć, jest bardzo uroczy, jeśli można tak powiedzieć o płocie. Wall-E jest kolekcjonerem drobiazgów i ma półki pełne nie tylko części zamiennych (wyjaśniając, jak udało mu się przetrwać tak długo), ale także wiele różnych rzeczy, które uznał za interesujące, w tym miksery ręczne, żarówki, zapalniczki butanowe. i jego ulubiony: kaseta wideo zawierająca scenę ze starego filmu muzycznego (przepraszam, nie wiem który), która pokazuje numer do tańca i kończy się romantycznie trzymającą się parą za ręce. Tutaj widzimy, jak jest samotny.

Muszę tu nadmienić, że animacja CGI w tym filmie jest fenomenalna - zwłaszcza w jego „domu” powiedziałbym, że gdyby została pokazana poza kontekstem filmu CGI, nie ma sposobu, bym był w stanie to stwierdzić nie był prawdziwym planem filmowym wypełnionym prawdziwymi przedmiotami. Naprawdę niesamowite szczegóły i oświetlenie w renderowaniu. Ale w tej samej scenie po raz pierwszy widzimy (chociaż jest na ekranie telewizora) rzeczywistych aktorów na żywo w filmie animowanym Pixar. Chociaż moją odruchową reakcją było to, że nie lubiłem ich oglądać i wyciągnęło mnie to z magii filmu, byłem gotów to zaakceptować - ale to, co wydarzyło się później w filmie, sprawiło, że stało się to jeszcze mniej sensowne. Dojdę do tego później.

W każdym razie pewnego dnia przybywa gigantyczny statek kosmiczny (który wyglądał jak fajna aktualizacja klasycznych statków rakietowych z filmów science fiction z lat 50-tych). Stąd pochodzi super elegancki robot w kształcie jajka, którego nazywamy Ewą. Bada i skanuje obszar iz jakiegoś powodu wydaje się być bardzo paranoikiem jak na robota badającego opuszczoną planetę, używając potężnej broni, by wysadzić wszystko, co ją przeraża. Ona i Wall-E mają trochę trudny początek, ale w końcu znajdują połączenie, a Wall-E zakochała się w niej.

Coś dzieje się z Eve, co skutecznie ją wyłącza, a Wall-E obserwuje ją przez wiele dni, aż do powrotu gigantycznego statku, gdzie łapie stopa, by wylądować na czymś, co jest w zasadzie gigantyczną arką kosmiczną. Na statku spotykamy dużą różnorodność robotów, z których każdy ma swoje określone zadanie - i zabawne jest obserwowanie, jak nasz bohater przechytrza ich, gdy próbuje dostać się głębiej do statku, aby nie stracić Ewy.

W końcu spotykamy ludzi na pokładzie, którzy okazują się uosobieniem lenistwa i obżarstwa, wirując na wiszących krzesłach z wirtualnymi ekranami unoszącymi się przed ich twarzami, gdy rozmawiają online z innymi ludźmi, nieświadomi otaczających ich osób i ich środowisko. Wydają się być tacy, jakimi nie są przez lenistwo, ale dlatego, że to wszystko, co wiedzą.

W końcu dowiadujemy się dokładnie, jaka była misja Eve, a kapitan statku aktywuje nagrane wcześniej wideo dyrektora megakorporacji B&L (Buy 'n Large, a właściwie prezydenta Busha) granego przez Freda Willarda, wyjaśniając kapitanowi statek dokładnie to, co powinien zrobić.

Więc co mi się nie podobało? Oto jedna rzecz, która mnie wkurzyła: dlaczego ludzie ze starego filmu byli pokazani wcześniej, a zwłaszcza aktorzy Freda Willarda, podczas gdy obecna populacja to CGI? Nie, nie mówię, że postacie na arce powinny być na żywo, mówię, że postać Willarda i ci ze starego wideo również powinni być postaciami CGI. Po prostu nie widziałem logiki. W porządku, teraz wszyscy mieli znaczną nadwagę - więc szczupłe postacie CGI z przeszłości pojawiają się jako przodkowie obecnej populacji. Także tutaj są ci ludzie, którzy są tak olbrzymi i mają tak zanikłe mięśnie, że nie mogą nawet samodzielnie poruszać się w mikro-grawitacji statku, ale kiedy dotrą na ziemię, zejdą ze statku w porządku. Tak, dobrze - nazwij mnie czubkiem, nie obchodzi mnie to.

Niepokoił mnie również bang-you-over-the-head-ness całej wiadomości. Tak, musimy być bardziej świadomi ekologicznie i osobiście mam duży ból związany z problemem otyłości w Stanach Zjednoczonych, ale rany … to jest film Pixara. Jeśli chcę tego poziomu społecznego komentarza, wynajmę Idiokrację.

Co było świetne? Wszystko inne. Animacja była naprawdę oszałamiająca - ich umiejętność opowiadania historii za pomocą tak krótkich dialogów była imponująca i wspaniale było zobaczyć, jak Pixar w końcu pokonuje ostatnią granicę. W filmie było naprawdę sporo śmiechu, a także mnóstwo wzruszających momentów. Po raz kolejny Pixar udaje się dostarczyć film, który zarówno dzieciom, jak i dorosłym mogą cieszyć się bez żadnych pierdnięć i odniesień seksualnych „do głów dzieci”, i daję im za to ogromne rekwizyty.

Jest też wiele, wiele ukłonów w stronę filmów science fiction, które wszyscy znamy i kochamy, przede wszystkim oczywiście Gwiezdne Wojny i 2001 rok, ale był nawet ukłon w stronę mojego ulubionego filmu wszechczasów: Obcy.

Jednak dla mnie nie pozostawiło mnie to z takim samym wyczuciem magii, jakie zwykle mam w filmach Pixara. Jest o wiele lepszy niż Cars, ale muszę powiedzieć, że pod względem fabularnym wolę filmy Toy Story i The Incredibles od Wall-E.

Nasza ocena:

4 z 5 (doskonałe)