Recenzja Dawn of the Dead (2004)
Recenzja Dawn of the Dead (2004)
Anonim

Krótka wersja: Nie tyle remake, ile inne podejście do oryginału, który jest w rzeczywistości bardziej horrorem i mniej komentarzem społecznym niż film George'a Romero.

W rzeczywistości jest to recenzja nieocenionej wersji reżyserskiej Dawn of the Dead z 2004 roku i nie widząc kinowej premiery, nie mam podstaw do porównywania z tamtą wersją. Więc przejdźmy dalej, dobrze?

Od samego początku musisz być fanem efektów krwi, jeśli chcesz obejrzeć ten film. Jeśli nie, proszę, nawet nie przejmuj się, bo jest tego sporo, a to, co jest, jest dość wyraźne i krwawe. Będąc od dawna fanem tego gatunku (chociaż moje gusta nieco się złagodniały) było sporo „fajnego” czynnika, ale nie mogłem ocenić, jak to może wyglądać dla „przeciętnego” widza.

Inną ważną kwestią, przynajmniej dla zagorzałych fanów oryginalnej wersji Świtu umarłych George'a Romero, jest to, że w tym filmie zombie poruszają się oślepiająco szybko, w przeciwieństwie do (dzięki Romero) od dawna przyjętej konwencji, że nieumarli poruszają się raczej wolno i niezgrabnie. Muszę przyznać, że miałem z tym problem i wpłynęło to na moją radość z filmu. Jak przedstawiono, prawie wydawało się, że efekt zombie był podobny do steroidów, zmieniając ich w super sportowców.

Odkładając na bok to, co oczywiste, czy powolny, kłujący ruch nie ma więcej sensu? Przecież mózg rzekomo nie umarł (jak powiedziałem, odłóżmy na bok oczywiste)? Bardziej sensowne jest to, że nieumarli nie mają już wyższych funkcji mózgu, ale zamiast tego są zredukowani do pierwotnych instynktów i bardzo podstawowych funkcji motorycznych. Zwinne, skaczące zombie mogą uczynić z nich większe zagrożenie, ale to nie zadziałało dla mnie. Podoba mi się pomysł, że pomimo tego, że poruszali się powoli w oryginale, nadal byli przerażeni ze względu na swoją liczbę i fakt, że nadal poruszają się nieubłaganie i bezmyślnie do przodu bez względu na wszystko.

Z drugiej strony są różne końcówki kapelusza do wersji Romero, w tym kamee Toma Saviniego (który wykonał niesamowite efekty specjalne w oryginale) i Kena Foree (który grał śmiertelnie poważnego Afroamerykanina w oryginale), który również cytuje wers „Kiedy nie będzie już miejsca w piekle, umarli będą chodzić po ziemi”. Scena z oryginału, w której zombie otrzymuje śrubokręt do ucha, zostaje zastąpiona całkiem dobrze wykonaną rękojeścią młotka do krokieta przez czaszkę.

Film skutecznie zanurza się w akcję w ciągu kilku minut od rozpoczęcia, a przed wspomnianą akcją bardzo skutecznie wykorzystano krótkie fragmenty złowrogiej muzyki i efektów dźwiękowych, podkreślając niewinne chwile. To zwykle potęgowało lęk przed tym, co wiedziałeś, że wkrótce nadejdzie.

Rozpoczynamy od punktu widzenia pielęgniarki (Sarah Polley), która wychodzi do domu ze swojej zmiany w dniu, w którym z jakiegoś powodu spora liczba osób przychodzi na izbę przyjęć jako ofiary ukąszeń innych osób. W drodze do domu i wieczorem w domu film zwraca uwagę na znaczenie słuchania wiadomości, które opisują rozprzestrzeniającą się sytuację.:-)

Budzi się niegrzecznie rano, gdy mała dziewczynka z sąsiedztwa pojawia się w drzwiach sypialni, głodna, a to nie dla Fruit Loops. Udaje jej się uciec z domu, a spokojna podmiejska okolica poprzedniego dnia wygląda jak strefa wojny wczesnym rankiem. Ucieka samochodem i podczas jazdy widzi coraz większy chaos.

W końcu spotyka policjanta (Ving Rhames, którego pracę lubię bez względu na wszystko) i inną małą grupę uciekających ludzi. Po odcięciu innych alejek postanawiają udać się do centrum handlowego. W centrum handlowym film znacznie odbiega od oryginału, jeśli chodzi o postacie i sytuacje … i muszę powiedzieć, że ma sens, aby więcej niż cztery osoby pomyślałyby o ukryciu się w centrum handlowym.

Muszą zabezpieczyć obiekt i ostatecznie dowiedzieć się, czy chcą przeżyć resztę swojego życia (co byłoby krótkie, ponieważ w końcu zabraknie im jedzenia) w centrum handlowym. Jest też dodatkowa postać, która utknęła na parkingu w sklepie z bronią, z którą nawiązuje przyjaźń za pomocą odręcznych znaków i lornetki.

Mamy więc konflikty międzyludzkie, które wynikają ze stresu sytuacji i uwięzienia, chociaż bardziej niż w wersji Romero, ze względu na to, że jest więcej postaci. Jest ciekawy wątek poboczny dotyczący młodej kobiety w ciąży i ojca jej dziecka (ER's Mekhi Phifer), a także dobry występ Jake'a Webera, który jest jednym z tych aktorów, których znasz, że widziałeś wcześniej, ale nie pamiętasz gdzie..

Kierunek i montaż nie były (na szczęście) zbyt wstrząsające, a najbardziej stylizowaną rzeczą, jaką widziałem, były powtarzane ujęcia pocisków uderzających w podłogę w zwolnionym tempie, które stały się męczące mniej więcej po raz trzeci. Było też trochę zabawy z butlami z propanem, co jest prawdopodobnie czymś, co można by zrobić w programie MTV „Jackass”.

Ogólnie rzecz biorąc, wiele eksplodujących głów, rozlana krew i spora odrobina napięcia sprawiają, że warto to obejrzeć, jeśli lubisz takie rzeczy (a ja akurat lubię).

Nasza ocena:

3.5 z 5 (Bardzo dobrze)