„Czarna lista”: raz, dwa razy
„Czarna lista”: raz, dwa razy
Anonim

(To jest recenzja drugiego sezonu The Blacklist, odcinek 14. Będą SPOILERY).

-

Od czasu do czasu Czarna lista trafi w to słodkie miejsce, w którym wrodzona niedorzeczność serialu, zjadliwe poczucie humoru i czysta charyzma Jamesa Spadera zbiegają się, aby stworzyć odcinek, który seria powinna częściej próbować. Jest to rodzaj epizodu, w którym narracja koncentruje się przede wszystkim na bieżącej akcji, a nie na serii tajemnic, które pozornie nigdy się nie rozwiną po ich początkowym, tajemniczym wydaniu. I bez ciężaru wspierania wyraźnie nierozwiniętych wątków fabularnych lub niepotrzebnie bizantyjskiej mitologii serialu, odcinek staje się lżejszy i szybszy, co robi różnicę.

„T. Earl King VI 'jest epizodem tak absurdalnym, jak sugeruje nazwa jego tytułowej czarnej listy. W istocie jest to opowieść o zaciekłej, dziwacznej strukturze klasowej, która infekuje dziwnie szykowny przestępczy świat przestępczy, którego częścią jest Reddington. Rodzina Kingów, prowadzona przez patriarchę Jeffreya DeMunna (który widział lepsze dni po ostatnim spotkaniu z Redem) i jego dwóch sprzeczających się synów, Tylera i Francisa, zarządza elitarną aukcją, która przypomina Christies na czarnym rynku, parając się wszystkim, od skradzionej sztuki, uran z żółtymi ciastami, do życia ludzkiego. Jako dodatkowy bonus, który kończy się ironicznym zwrotem akcji, Tyler i Francis wykorzystują aukcję do rywalizacji o rodzinną fortunę, w której przegrany musi zagrać w rosyjską ruletkę.

Cały scenariusz jest głupi i zawiły: dwa czynniki rosnące wykładniczo, gdy Czerwony zostaje umieszczony w szklanym pudełku wraz z kilkoma innymi, w większości bezimiennymi osobami, aby zostać zlicytowany temu, kto zaoferował najwyższą cenę. Ale od tytułu w dół odcinek powstrzymuje się przed obciążeniem zwykłym poczuciem własnej wartości serialu. Zamiast tego „T. Earl King VI po prostu bierze absurd i biegnie z nim, czego efektem jest zaskakująco zabawny odcinek, który stawia Spadera w centrum uwagi i pozwala rozwinąć się wokół niego.

Przez większą część godziny Czerwony jest dokładnie tam, gdzie powinien: w akcji. Ale on pozostaje w większości nieaktywny. Red nie biegnie w kółko ze strzelbą, strzelając do olbrzymich więźniów ani kogokolwiek, kto stanie mu na drodze. Zamiast tego robi to, co robi najlepiej: obserwuje i reaguje na otaczających go ludzi. Sardoniczny komentarz Reda do czegokolwiek i wszystkiego, co widzi, jest o wiele bardziej wartościowy niż jakiekolwiek fizyczne działanie, które postać może kiedykolwiek podjąć. Jego czas spędzony w skrzynce z krawcem rodziny Kingów jest prawdopodobnie najbardziej zabawną rozmową, jaką Czarna lista miała od czasu jej powrotu po przerwie - a krawiec nie mówi nawet ani słowa.

I z jakiegoś powodu w tym odcinku wydaje się, że siła występu Spadera polega na tym, że pozwala mu komentować to, co widzi. Po tym, jak Madeline Pratt (wspaniała i niestety niedostatecznie wykorzystywana Jennifer Ehle) ustawiła Red, znalazł się w doskonałej pozycji, aby to zrobić. Skutecznie odcinając Redowi możliwość robienia wszystkiego, na co ma ochotę, kiedy tylko zechce, postać staje się dziesięciokrotnie bardziej efektywna pod względem poziomu rozrywki, jaki jest w stanie zapewnić. Dodatkową zaletą tego scenariusza jest to, że Liz staje się wtedy również znacznie skuteczniejszym komponentem, ponieważ jest następnie proszona o ułatwienie większości akcji.

Tutaj ta dynamika działa tak dobrze, jak zawsze, ponieważ Liz udaje się zinfiltrować aukcję rodziny Kingów, działając pod przykrywką i utrzymując podstęp wystarczająco długo, aby stracić na kupnie Czerwonego Yabari. To przesądzony wniosek, że Liz zdoła uratować Reda i razem pokonają Kings, ale to, co jest godne uwagi w tym odcinku, to to, jak organicznie wszystko wydaje się rozwijać.

Wiele z tego ma związek z tym, jak skoncentrowany jest odcinek na zadaniu. Zamiast Liz, Ressler i Navabi zajmujący się sprawą, podczas gdy Red jest gdzie indziej, zagłębiając się w mitologię serialu, akcja koncentruje się na jednym wydarzeniu, zaludnionym przez dwie najważniejsze postacie z serii. Skoncentrowanie się na przygodach Liz i Reda w podziemnym świecie prowadzi do mrocznego komicznego punktu kulminacyjnego, w którym Red wysyła Króla DeMunna w grze losowej. Pozwala to również rozmowie o mokrych oczach między Liz i Redem nieść pewną wagę. Może to nie do końca wydawać się prawdą, biorąc pod uwagę, że jest to całkowite odwrócenie postawy Liz anty-czerwonej, którą utrzymuje przez kilka ostatnich odcinków. Mimo to korzyści płynące z ponownego mówienia bohaterów przeważają nad raczej nagłą zmianą nastawienia.

Stężenie „T. Earl King VI pomaga nawet dwóm innym głównym wątkom w odcinku poczuć się jak legalne historie, zamiast odwracać uwagę od głównego wątku. Podczas gdy Cooper zdaje sobie sprawę, że poszedł do łóżka z diabłem, pozwalając Tomowi Connolly'emu (Reed Birney, znany jako trzeci członek obsady House of Cards, pojawić się na Czarnej liście), wyświadczyć mu przysługę, drugi Tom (ten grany przez Ryana Eggold) staje się neonazistą dzięki podejrzanej agencji pracy tymczasowej, na której czele stoi nikt inny jak Lance Henriksen.

Wątpliwe, czy kolejna odsłona serii będzie w stanie utrzymać taki poziom skupienia, czy też da Spaderowi aż tyle okazji do nietypowych lektur. Ale z drugiej strony, to sprawia, że ​​jest to jednorazowe wydarzenie, takie jak „T. Earl King VI wyróżnia się jeszcze bardziej.

Czarna lista będzie kontynuowana w następny czwartek z „The Major” @ 9 / 8c w NBC. Sprawdź podgląd poniżej: